sunsetting
Tak jak w temacie, wklejamy piękne opowiadania o miłośći.
Ja zacznę:
Drogi Pamietniku : Jestem na lozku w szpitalu, doktor mowi ze beda mnie operowac i moge tego nie przezyc. Potrzebuje nowego serca, potrzebuje rowniez kogos kto moglby mnie wesprzeć w tych trudnych momentach, ale moj chlopak jeszcze nie przyszedl.
Drogi Pamietniku : Oprecja skonczona, doktorzy mowia, ze wszystko poszlo zgodnie z planem, ze sie udala, ale ja nadal potrzebuje kogos kto mnie moglby wesprzec wtych trudnych chwilach, ale jego caly czas nie ma.
Drogi Pamietniku : Minal juz tydzien, wyszlam ze szpitala, wszystko ze mna wporzadku, moj chlopak nadal nie przyszedl wiec teraz postanowilam do niego pojsc, bo bardzo sie tym przejmuje.
Drogi Pamietniku : Bylam u niego, dlugo walilam w drzwi ale nie bylo nikogo, weszlam do srodka, drzwi byly otwarte i na stole byla kartka papieru ktora mowila:
"Kochanie, wybacz mi, ze nie moglem Cie wesprzec w tych trudnych momentach a tak wiem ze tego potrzebowalas. Chcialem zrobic ci prezent, moje serce juz dla mnie nie bije, ale jestem szczesliwy ze moge ci je dac, ze nadal zyje w Tobie .. Kocham Cie .."
"Kochanie, wybacz mi, ze nie moglem Cie wesprzec w tych trudnych momentach a tak wiem ze tego potrzebowalas. Chcialem zrobic ci prezent, moje serce juz dla mnie nie bije, ale jestem szczesliwy ze moge ci je dac, ze nadal zyje w Tobie .. Kocham Cie .."
serio ^^
piękne <3
lubię nawet takie romansidła. nierealne, no ale...
A temat chyba już był o takich :)
edit:
ale kas ^^ o__o
poszedł do lekarzy i mówi, że mu mają serce wyciąć dla dziewczyny xDD
"Kochanie, wybacz mi, ze nie moglem Cie wesprzec w tych trudnych momentach a tak wiem ze tego potrzebowalas. Chcialem zrobic ci prezent, moje serce juz dla mnie nie bije, ale jestem szczesliwy ze moge ci je dac, ze nadal zyje w Tobie .. Kocham Cie .."
aż mi łezka w oku się pojawiła.
<33
o raju..
masakra.
znałam to juz.
Jak pierwszy raz przeczytałam, to faktycznie sie wzruszyłam.
Chociaz to nierealne opowiadanie.
z góry piszę, że to nie jest mojego autorstwa. Kumpela znalazła to bardzo dawno temu w necie... Zawsze jak to czytam to mam łzy w oczach...
Ona - ciągle uśmiechnięta, roztrzepana, szalona.
Miała pełno pomysłów na każdy dzień, na każdy wieczór.
To zawsze ona rozruszała każdą imprezę, nawet tę najsłabszą i nudną.
Miała wielu przyjaciół. Kochała ich z całego serca. Potrafiła nie spać całą noc, słuchając w słuchawce, jak jej najlepsza przyjaciółka opowiada o najcudowniejszej randce, jaką kiedykolwiek przeżyła.
Szczupła blondynka, duże niebieskie oczy... czasami wyglądała jak anioł.
Na ulicy każdy chłopak się za nią obejrzał.
Uśmiechała się i szła dalej. Dla niej wygląd nie miał znaczenia.
Pielęgnowała to, co w środku. A "tu" też była aniołem. Pomocna, uczynna.
Okaz energii.
On - uwielbiał imprezy, dziewczyny, alkohol i szybką jazdę.
Nauka szła mu ciężko, ale był chłopakiem bystrym i inteligentnym.
Wianuszek dziewczyn otaczał go już pod koniec gimnazjum, a gdy poszedł do liceum, zmieniał dziewczyny jak skarpetki.
W miesiącu miał kilka.
Bawił się nimi. Każdy to mówił i wiedział.
Jednak mimo to miał wielu przyjaciół, którzy nie pochwalali jego zachowania, ale wiedzieli, że to przecież jego życie.
Trudno było mu się oprzeć. Wysoki, wysportowany, ciemny blondyn.
Niebieskie oczy i słodki uśmiech przyciągały każdą dziewczynę.
Kumple uwielbiali w nim to, że kochał dobrą zabawę i wiedzieli, że zawsze mogą do niego przyjść, gdy rzuciła ich laska.
Był lojalny wobec przyjaciół. Nigdy nie odbił dziewczyny swojego kumpla.
Nie potrafił. Nawet, gdy ona chciała, on odmawiał, krzycząc na nią, co sobie wyobraża, zdradzając jego przyjaciela.
Jak się poznali?
Wyrzucili Go z liceum, w którym obecnie się uczył.
Przenieśli go do klasy, w której była Ona. Dziewczyna pamięta ten dzień, gdy wszedł do sali.
Każda z jej koleżanek od razu poprawiła włosy i uśmiechnęła się najsłodziej, jak potrafiła. On z niewinnym uśmieszkiem usiadł za Nią.
Już wiedział, którą dziewczynę "zaliczy" jako pierwszą. Zawsze miał swój plan.
Podszedł do Niej na długiej przerwie. Poprawił koszulę i wyszczerzył lśniące zęby. Przedstawił się.
Każda dziewczyna patrzyła na tą scenę z zazdrością w oczach.
Rozmawiali o jego poprzedniej szkole, o tej. Był miły i czarujący.
Potrafił urzec dziewczynę w 20 minut. Weszli razem do klasy, usiedli razem w ławce. Tak było przez najbliższy tydzień, aż On poprosił Ją, aby się z nim umówiła. Nie zgodziła się.
Odeszła, pozostawiając Go otępiałego, wpatrującego się w jej postać odchodzącą powolnym krokiem.
Nie poddał się. Jeszcze żadna dziewczyna mu nie odmówiła. Wiedział, że wreszcie dojdzie do ich randki. Nie mylił się.
Krążył koło Niej 2 tygodnie, aż wreszcie dziewczyna zgodziła się spotkać.
Spędzili bardzo miło czas.
Poszli na soczek, później do parku. Rozmawiali o wszystkim i o niczym.
Zarówno o ważnych sprawach, jak i o tych błahych. Czuli się przy sobie bardzo swobodnie. Odprowadził ją do domu, pocałował?
Pragnął tego. Nie dlatego, żeby ją "zaliczyć", ale żeby po prostu dotknąć jej lśniących ust. Oddała pocałunek.
Był krótki, ale na pewno na długo zapamiętany.
On nie wiedział, co się dzieje.
Spędzał z nią każdy dzień, każdą wolną chwilę. Czuł się przy niej tak błogo.
Pragnął dotykać jej włosów, całować usta, czuć jej obecność i zapach.
Pomyślał to pierwszy raz, gdy siedział z kumplami na piwie i ona weszła z koleżankami.
Takie niespodziewane spotkanie, w ogóle się nie umawiali.
Wtedy, patrząc na Nią, jak tańczy i rusza biodrami, pomyślał: "O nie? To nie możliwe. To nie może być prawda. Ja ją naprawdę kocham... kocham". Pokochał ją. Pokochał jej słowa, oczy, czyny.
Chciał być z nią na zawsze. Na zawsze...
- Ty ją kochasz ? - usłyszał od swojej najlepszej przyjaciółki, gdy powiedział, co tak naprawdę czuje.
Znali swoje słabości, swoje mocne strony, każdy grzech i każde marzenie. A teraz Jego Przyjaciólka nie dowierzała własnym uszom... On się zakochał! Casanova, jakich mało, kochał naprawdę.
- Powiedz jej to - poradziła mu Przyjaciółka.
- O nie. Tego nie zrobię. Nie wiem, czy ona mnie... - podparł policzek ręką i dalej kartkował zeszyt od biologii.
Przyjaciółka usiadła obok i oparła się o jego ramię.
- Nie przejmuj się. Coś wymyślimy... Powiesz jej, nawet gdybyś nie był pewien jej uczuć, ważne, że będzie wiedzieć, że ją kochasz. A ja wiem, że to prawdziwa miłość, jeszcze nigdy nie powiedziałeś o żadnej dziewczynie, że ją kochasz.
W pewnym momencie zadzwonił telefon.
Mateusz sięgnął do kieszeni po komórkę i odczytał sms-a: ?Jestem w barze. Wpadnij. Muszę Ci coś powiedzieć. To ważne. Ona".
Pojawił się po 10 minutach. Pocałował ją delikatnie w policzek i usiadł naprzeciw niej.
- Co się stało? - spytał naprawdę przejęty.
Martwił się, że coś się stało. Ona siedziała smutna i zamyślona, aż w pewnej chwili rozpłakała się, zaniosła się strasznym płaczem.
On wyprowadził ją z baru. Poszli usiąść na ich ulubioną ławkę do pobliskiego parku. Przytulił ją.
Ona wtuliła się w niego i zaczęła szlochać. Nie wiedział, co się dzieje, co ma zrobić. Mówił, aby się uspokoiła, żeby mu powiedziała, co się stało, a ona jeszcze bardziej płakała. W końcu usiadła i powiedziała to w tak normalny, prosty sposób, jakby czytała książkę:
- Jestem chora. Wczoraj były ostatnie badania.
Mam raka mózgu. Lekarze dają mi małe szanse na przeżycie. Chemioterapia? chemioterapia chyba nic nie da?
Podniosła wzrok. Pn stał, patrzył się w jej cudownie niebieskie oczy i płakał. Pierwszy raz. Ona ciągnęła:
- Tak bardzo się cieszę, że cię poznałam. Chociaż wiem, że jestem kolejną twoją zdobyczą... ale się cieszę. Jesteś takim wartościowym chłopakiem. Tak bardzo... tak bardzo cię pokochałam.
Wtuliła się w niego. Przytulił ją tak bardzo mocno, jakby ostatni raz trzymał ją w ramionach. Stali tak chwilę. Odgarnął jej włosy i wyszeptał:
- Skarbie, ja też cię kocham. Naprawdę cię kocham. Z całego mojego serca.
Tylko ciebie. Zawsze ciebie. Musisz żyć. Musisz. Rozumiesz?
- Jak to? Co? Kiedy? Ale... Tak. Przyjadę.
On rzucił telefonem o ścianę.
Osunął się na ziemię, przykrył twarz dłońmi i zaczął płakać. Jego mama weszła do kuchni.
Ukucnęła przy nim, a on wyrzucił z siebie potok słów, łkając przy tym jak małe dziecko.
- Umarła. Mój skarb. Lekarze dali jej rok, minęły 3 miesiące. Umarła. A mnie przy niej nie było...
Mama przytuliła go, chociaż wiedziała, że to i tak nie pomoże.
- Możesz przeczytać ostatni list Niej?- zapytała go mama dziewczyny.
- Tak. Przeczytam.
Było tyle ludzi.
Wszyscy płakali. Jej ciało było ułożone w białej trumnie.
W niebieskiej sukience i w delikatnych loczkach wyglądała jak mały anioł. Była aniołem. Każdy był tego pewien. On stanął przy trumnie. Wyciągnął pogniecioną kartkę i zaczął czytać.
"Kochani!
Jestem taka słaba. Wybaczcie, że Was opuszczam.
Moje ciało, chociaż dusza... Dusza zawsze będzie z Wami.
Mamo, tato, dziękuje Wam za ciągłą opiekę i cierpliwość, to dzięki Wam zobaczyłam po raz pierwszy słońce, to dzięki Wam jestem.
Przyjaciele, kocham Was, wiecie, prawda? Ale chcę wam to teraz powiedzieć po raz ostatni Kocham Was. Zawsze będę Was kochać. To wy dawaliście mi te chwile szczęścia. Dziękuję.
Skarbie,
tak ciężko mi pisać do Ciebie. Kocham Cię. Kocham Cię czystą miłością. Zawsze tak będzie.
Pamiętaj.
Będę Twoim Aniołem Stróżem. Zawsze będę przy Tobie.
Gdy będzie Ci źle wznieść oczy ku górze, ja będę siedzieć na którejś z gwiazd. Naszych gwiazd. Będę na Ciebie tutaj czekać. A kiedyś znów zatańczymy razem...
Mamo, niech list przeczyta On.
Tylko on pewnie się teraz trzyma.
Skarbie, pomagaj moim rodzicom.
Oni potrzebują teraz mnie, ale Ty jesteś częścią mnie. Pamiętajcie wszyscy o tym...
Dziękuję? ?
Zgniótł kartkę w dłoniach. Zaczął płakać...
- Skarbie, spotkamy się. Obiecuję Ci najwspanialszy taniec... ?powiedział, dotykając policzka dziewczyny.
Każdy podchodził do trumny, On odszedł na bok. Usiadł na ławce, wyjął kartkę, napisał coś?
Strzał.
- Nieee!!!
Przyjaciółka Jego zemdlała. On leżał w kałuży krwi.
Z pistoletem w dłoni. Jego Brat podniósł kartkę leżącą obok. Zaczął czytać, łkając.
"Wybaczcie. Wybaczycie, wiem.
Poszedłem zatańczyć pierwszy i ostatni taniec w niebie z moim Aniołem.
Będę z Wami. Tak samo jak nasz skarb.
Pochowajcie mnie obok Niej. Teraz... Proszę.
Chcę być z nią, Wybaczcie...
Opowiem Wam kiedyś we śnie, co u nas.
Obiecuję. Kocham Was, ale mojego anioła bardziej... "
Ohydne.
Pewnego razu chłopak i jego dziewczyna jechali na motorze około 200 km na godzine.
Dziewczyna: Zwolnij, boje się.
Chłopak: Nie bój się jest fajna zabawa...
Dziewczyna: Proszę zrobię wszystko jak zwolnisz.
Chłopak: Dobrze, przytul mnie bardzo mocno.
Dziewczyna: Dobra, dobra ale zwolnij
(Dziewczyna go przytuliła)
Chłopak: Czy mogłabyś ściągnąć mój kask bo mi przeszkadza i założyć na siebie
(Dziewczyna zdjeła kask z jego głowy i włozyła na siebie)
Chłopak: A teraz mnie pocałuj i powiedz ze mnie kochasz.
Dziewczyna: Kocham Cie.
(Dziewczyna pocałowała go)
Następnego dnia w gazecie:
We wczorajszym wypadku dwuosobowym który wydarzył się w mieście zgineła jedna osoba, okazało sie że kierowca motoru, w połowie drogi dowiedział sie ze jego hamulce nie działają, a więc dał swojej dziewczynie kask i kazał jej powiedzieć ze go kocha i poczuć ostatni pocałunek po czym oddał swoje życie dla niej."
Za smutne :( Chociaż te pierwsze nierealne i tak łza w oku stanęła ;(
Tak smutne , że aż straszne.
uwielbuam te hostorie z motorem....a pozostale tez sa swietne, zwlaszcza ta o tej dziewczynie ktora byla tak adobra i o tym podrywaczu...
to bardziej śmieszne, niż 'wzruszające'. mimo wszytko, lubię czytać takie rzeczy.
Kochała go... Kochała go od dawna...Ponad życie! Wszystko co robiła, robiła z myślą o nim! Zawsze nosiła z sobą mały portfelik, a w nim widniało jego malutkie zdjęcie, które zrobiła po kryjomu podczas wakacji. Płakała przez niego, cierpiała jak nikt...Płakała z cierpienia, że serce bolało...
Zawsze marzyła, że kiedyś obudzi się rano, a on będzie tuż obok niej...Wierzyła w te marzenia...
Pewnego dnia siedziała zupełnie sama, niezmiernie zamyślona, płakała...Podszedł on, przytulił ją, powiedział: "Nie płacz więcej". Od tej pory byli razem. Do czasu...Po krótkim czasie znudziła mu się i ją zostawił, lecz fakt, iż nie mógł znaleźć innej dziewczyny pogrążał go. Prosił, by wróciła. Ona wierzyła, że on ją naprawdę kocha, że czuje to samo...Zgodziła się natychmiast, lecz ten chłopak zrobił to samo, co za pierwszym razem - znudził się i zostawił...
Stanęła na parapecie, skoczyła w dół. Spadając słyszała w swoim mieszkaniu dzwoniący telefon. To dzwonił on, powiedzieć jej, że już wie, że kocha ją naprawdę, jak nikogo do tej pory. Tak, rzeczywiście ją pokochał, było już za późno. Ona już nie żyła...
Śliczne... to najdłuższe na pierwszej stronie przepiękne, poryczałam się na każdym...
Wszystkie są piękne. Najbardziej ryczałam przy tym najdłużyszym ;(
Lubie takie czytać..
No śmieszne.... Jak dla kogo...
czamag-116, już to wysłałaś...
Wzruszyłam sie aż plakałam bardzo lubie takie romantyczne historie.
O ja, zatkało mnie. Śliczne...
Bardzo piękne i wzruszające... szkoda, że te opowieści zawsze mają smutne zakończenie... a ponoć miłość jest taka piękna. :) :*
szkoda, że te opowieści zawsze mają smutne zakończenie... a ponoć miłość jest taka piękna. :) :* no właśnie.. ;|
kiedyś czytałam te historie. nadal mi się podobają.
Do tej najdłuższej jest podobny film "Szkoła uczuć". boski.
Do tej najdłuższej jest podobny film "Szkoła uczuć". boski.
powiedziałabym raczej, że historia jest podobna do filmy xD
No lubię ^^
powiedziałabym raczej, że historia jest podobna do filmy xD no ;d.
na jedno wychodzi ;)).
I historia i film fajne ;]
Ja wiem czy to takie piękne? Mało artyzmu w tym. Każdy może taką historię wymyślić. Takie tandetne i w każdym można przewidzieć koniec. ;| zmuła...
Tja, też mnie to jakoś nie rusza.
Rozumiem normalne opowiadanie, tylko tak porządnie napisane, no i niebanalne, ale to...? Nie podobają mi się takie rzeczy.
Mnie też nie podobają się te opowiadania.
Przesłodzone, tandetne, nierealne.
Przesłodzone, tandetne, nierealne.
ale czasem lubię sobie poczytać coś takiego.
^^
Niby nierealne, głupi i przesłodzone, ale czasem warto poczytac coś takiego, spojrzen na świat przez różowe okulary.
Niektórzy lubią sie tak wyłączyć z tego prawdziwego świata i znaleźć się w takim gdzie zawsze są szczęśliwe zakończenia, takie romansidła poprostu.
znaleźć się w takim gdzie zawsze są szczęśliwe zakończenia nie zawsze szczęśliwe, ale masz rację ;)
"Kochanie, wybacz mi, ze nie moglem Cie wesprzec w tych trudnych momentach a tak wiem ze tego potrzebowalas. Chcialem zrobic ci prezent, moje serce juz dla mnie nie bije, ale jestem szczesliwy ze moge ci je dac, ze nadal zyje w Tobie .. Kocham Cie .."
jeezu . ; ( wzruszające ..
Takie przesłodzone, wszystkie o tym samym. Niektóre zupełnie nierealne, szczególnie ta z motorem, bo nie wiem czy przy prędkości 200 km/h mozna swobodnie rozmawiać, całować się, zdejmować kaski itd. Nie lubię takich.
takie sobie te opowiadania. Koniec przewidywalny. Nie lubię takich.
Właśnie czytałam to siostrze... i zapomniałam dopisać, że to bardzo realne. Chłopak poszedł na pogrzeb z pistoletem. ^^
Chłopak poszedł na pogrzeb z pistoletem. ^^
no a co Ty myślisz? xDD
i oddał serce ^^
Czytałam kiedyś kilka fajnych... Ale niektóre to lekka przesada ^^
A mi się podobają takie historyjki.
^_^
takie to romantyczne ;<
czytalam to kilka razy juz
takie romantyczne
az plakac mi sie chce;(
eh, popłakałam sie ;(
Ale ja bym nie pozwoliła zdjac mojemu facetowi kasku gdybysmy sie znalezli w takiej sytuacji (historia z motorem). Byłoby - albo on go ma na glowie albo nikt...
Ja tam nie lubię tego typu opowiadań, ale przyznam, że czytałam z zaciekawieniem ;o .
Kopia
Jego nie stać na taką kobietę,
Na taką piękną,mądrą,
Na taką młodą,
Nie stać go na taki promienny uśmiech,
na taki zarys bioder,
na piersi tak niewybaczalnie piękne,
na taką delikatność spojrzenia.
To musi być kopia.
Jak podróbki perfum Chanel N 5,
jak podrabiane okulary Gucciego,
jak setki tysięcy dżinsów sprzedawanych
z "oryginalnymi"metkami
na wszystkich bazarach świata.
Tak,to musi być kopia.
Jego stać tylko na kopię.
Jacek Cygan
(cassino,czerwiec2004)
[ Dodano: 2009-03-20, 22:30 ]
z góry piszę, że to nie jest mojego autorstwa. Kumpela znalazła to bardzo dawno temu w necie... Zawsze jak to czytam to mam łzy w oczach...
Ona - ciągle uśmiechnięta, roztrzepana, szalona.
Miała pełno pomysłów na każdy dzień, na każdy wieczór.
To zawsze ona rozruszała każdą imprezę, nawet tę najsłabszą i nudną.
Miała wielu przyjaciół. Kochała ich z całego serca. Potrafiła nie spać całą noc, słuchając w słuchawce, jak jej najlepsza przyjaciółka opowiada o najcudowniejszej randce, jaką kiedykolwiek przeżyła.
Szczupła blondynka, duże niebieskie oczy... czasami wyglądała jak anioł.
Na ulicy każdy chłopak się za nią obejrzał.
Uśmiechała się i szła dalej. Dla niej wygląd nie miał znaczenia.
Pielęgnowała to, co w środku. A "tu" też była aniołem. Pomocna, uczynna.
Okaz energii.
On - uwielbiał imprezy, dziewczyny, alkohol i szybką jazdę.
Nauka szła mu ciężko, ale był chłopakiem bystrym i inteligentnym.
Wianuszek dziewczyn otaczał go już pod koniec gimnazjum, a gdy poszedł do liceum, zmieniał dziewczyny jak skarpetki.
W miesiącu miał kilka.
Bawił się nimi. Każdy to mówił i wiedział.
Jednak mimo to miał wielu przyjaciół, którzy nie pochwalali jego zachowania, ale wiedzieli, że to przecież jego życie.
Trudno było mu się oprzeć. Wysoki, wysportowany, ciemny blondyn.
Niebieskie oczy i słodki uśmiech przyciągały każdą dziewczynę.
Kumple uwielbiali w nim to, że kochał dobrą zabawę i wiedzieli, że zawsze mogą do niego przyjść, gdy rzuciła ich laska.
Był lojalny wobec przyjaciół. Nigdy nie odbił dziewczyny swojego kumpla.
Nie potrafił. Nawet, gdy ona chciała, on odmawiał, krzycząc na nią, co sobie wyobraża, zdradzając jego przyjaciela.
Jak się poznali?
Wyrzucili Go z liceum, w którym obecnie się uczył.
Przenieśli go do klasy, w której była Ona. Dziewczyna pamięta ten dzień, gdy wszedł do sali.
Każda z jej koleżanek od razu poprawiła włosy i uśmiechnęła się najsłodziej, jak potrafiła. On z niewinnym uśmieszkiem usiadł za Nią.
Już wiedział, którą dziewczynę "zaliczy" jako pierwszą. Zawsze miał swój plan.
Podszedł do Niej na długiej przerwie. Poprawił koszulę i wyszczerzył lśniące zęby. Przedstawił się.
Każda dziewczyna patrzyła na tą scenę z zazdrością w oczach.
Rozmawiali o jego poprzedniej szkole, o tej. Był miły i czarujący.
Potrafił urzec dziewczynę w 20 minut. Weszli razem do klasy, usiedli razem w ławce. Tak było przez najbliższy tydzień, aż On poprosił Ją, aby się z nim umówiła. Nie zgodziła się.
Odeszła, pozostawiając Go otępiałego, wpatrującego się w jej postać odchodzącą powolnym krokiem.
Nie poddał się. Jeszcze żadna dziewczyna mu nie odmówiła. Wiedział, że wreszcie dojdzie do ich randki. Nie mylił się.
Krążył koło Niej 2 tygodnie, aż wreszcie dziewczyna zgodziła się spotkać.
Spędzili bardzo miło czas.
Poszli na soczek, później do parku. Rozmawiali o wszystkim i o niczym.
Zarówno o ważnych sprawach, jak i o tych błahych. Czuli się przy sobie bardzo swobodnie. Odprowadził ją do domu, pocałował?
Pragnął tego. Nie dlatego, żeby ją "zaliczyć", ale żeby po prostu dotknąć jej lśniących ust. Oddała pocałunek.
Był krótki, ale na pewno na długo zapamiętany.
On nie wiedział, co się dzieje.
Spędzał z nią każdy dzień, każdą wolną chwilę. Czuł się przy niej tak błogo.
Pragnął dotykać jej włosów, całować usta, czuć jej obecność i zapach.
Pomyślał to pierwszy raz, gdy siedział z kumplami na piwie i ona weszła z koleżankami.
Takie niespodziewane spotkanie, w ogóle się nie umawiali.
Wtedy, patrząc na Nią, jak tańczy i rusza biodrami, pomyślał: "O nie? To nie możliwe. To nie może być prawda. Ja ją naprawdę kocham... kocham". Pokochał ją. Pokochał jej słowa, oczy, czyny.
Chciał być z nią na zawsze. Na zawsze...
- Ty ją kochasz ? - usłyszał od swojej najlepszej przyjaciółki, gdy powiedział, co tak naprawdę czuje.
Znali swoje słabości, swoje mocne strony, każdy grzech i każde marzenie. A teraz Jego Przyjaciólka nie dowierzała własnym uszom... On się zakochał! Casanova, jakich mało, kochał naprawdę.
- Powiedz jej to - poradziła mu Przyjaciółka.
- O nie. Tego nie zrobię. Nie wiem, czy ona mnie... - podparł policzek ręką i dalej kartkował zeszyt od biologii.
Przyjaciółka usiadła obok i oparła się o jego ramię.
- Nie przejmuj się. Coś wymyślimy... Powiesz jej, nawet gdybyś nie był pewien jej uczuć, ważne, że będzie wiedzieć, że ją kochasz. A ja wiem, że to prawdziwa miłość, jeszcze nigdy nie powiedziałeś o żadnej dziewczynie, że ją kochasz.
W pewnym momencie zadzwonił telefon.
Mateusz sięgnął do kieszeni po komórkę i odczytał sms-a: ?Jestem w barze. Wpadnij. Muszę Ci coś powiedzieć. To ważne. Ona".
Pojawił się po 10 minutach. Pocałował ją delikatnie w policzek i usiadł naprzeciw niej.
- Co się stało? - spytał naprawdę przejęty.
Martwił się, że coś się stało. Ona siedziała smutna i zamyślona, aż w pewnej chwili rozpłakała się, zaniosła się strasznym płaczem.
On wyprowadził ją z baru. Poszli usiąść na ich ulubioną ławkę do pobliskiego parku. Przytulił ją.
Ona wtuliła się w niego i zaczęła szlochać. Nie wiedział, co się dzieje, co ma zrobić. Mówił, aby się uspokoiła, żeby mu powiedziała, co się stało, a ona jeszcze bardziej płakała. W końcu usiadła i powiedziała to w tak normalny, prosty sposób, jakby czytała książkę:
- Jestem chora. Wczoraj były ostatnie badania.
Mam raka mózgu. Lekarze dają mi małe szanse na przeżycie. Chemioterapia? chemioterapia chyba nic nie da?
Podniosła wzrok. Pn stał, patrzył się w jej cudownie niebieskie oczy i płakał. Pierwszy raz. Ona ciągnęła:
- Tak bardzo się cieszę, że cię poznałam. Chociaż wiem, że jestem kolejną twoją zdobyczą... ale się cieszę. Jesteś takim wartościowym chłopakiem. Tak bardzo... tak bardzo cię pokochałam.
Wtuliła się w niego. Przytulił ją tak bardzo mocno, jakby ostatni raz trzymał ją w ramionach. Stali tak chwilę. Odgarnął jej włosy i wyszeptał:
- Skarbie, ja też cię kocham. Naprawdę cię kocham. Z całego mojego serca.
Tylko ciebie. Zawsze ciebie. Musisz żyć. Musisz. Rozumiesz?
- Jak to? Co? Kiedy? Ale... Tak. Przyjadę.
On rzucił telefonem o ścianę.
Osunął się na ziemię, przykrył twarz dłońmi i zaczął płakać. Jego mama weszła do kuchni.
Ukucnęła przy nim, a on wyrzucił z siebie potok słów, łkając przy tym jak małe dziecko.
- Umarła. Mój skarb. Lekarze dali jej rok, minęły 3 miesiące. Umarła. A mnie przy niej nie było...
Mama przytuliła go, chociaż wiedziała, że to i tak nie pomoże.
- Możesz przeczytać ostatni list Niej?- zapytała go mama dziewczyny.
- Tak. Przeczytam.
Było tyle ludzi.
Wszyscy płakali. Jej ciało było ułożone w białej trumnie.
W niebieskiej sukience i w delikatnych loczkach wyglądała jak mały anioł. Była aniołem. Każdy był tego pewien. On stanął przy trumnie. Wyciągnął pogniecioną kartkę i zaczął czytać.
"Kochani!
Jestem taka słaba. Wybaczcie, że Was opuszczam.
Moje ciało, chociaż dusza... Dusza zawsze będzie z Wami.
Mamo, tato, dziękuje Wam za ciągłą opiekę i cierpliwość, to dzięki Wam zobaczyłam po raz pierwszy słońce, to dzięki Wam jestem.
Przyjaciele, kocham Was, wiecie, prawda? Ale chcę wam to teraz powiedzieć po raz ostatni Kocham Was. Zawsze będę Was kochać. To wy dawaliście mi te chwile szczęścia. Dziękuję.
Skarbie,
tak ciężko mi pisać do Ciebie. Kocham Cię. Kocham Cię czystą miłością. Zawsze tak będzie.
Pamiętaj.
Będę Twoim Aniołem Stróżem. Zawsze będę przy Tobie.
Gdy będzie Ci źle wznieść oczy ku górze, ja będę siedzieć na którejś z gwiazd. Naszych gwiazd. Będę na Ciebie tutaj czekać. A kiedyś znów zatańczymy razem...
Mamo, niech list przeczyta On.
Tylko on pewnie się teraz trzyma.
Skarbie, pomagaj moim rodzicom.
Oni potrzebują teraz mnie, ale Ty jesteś częścią mnie. Pamiętajcie wszyscy o tym...
Dziękuję? ?
Zgniótł kartkę w dłoniach. Zaczął płakać...
- Skarbie, spotkamy się. Obiecuję Ci najwspanialszy taniec... ?powiedział, dotykając policzka dziewczyny.
Każdy podchodził do trumny, On odszedł na bok. Usiadł na ławce, wyjął kartkę, napisał coś?
Strzał.
- Nieee!!!
Przyjaciółka Jego zemdlała. On leżał w kałuży krwi.
Z pistoletem w dłoni. Jego Brat podniósł kartkę leżącą obok. Zaczął czytać, łkając.
"Wybaczcie. Wybaczycie, wiem.
Poszedłem zatańczyć pierwszy i ostatni taniec w niebie z moim Aniołem.
Będę z Wami. Tak samo jak nasz skarb.
Pochowajcie mnie obok Niej. Teraz... Proszę.
Chcę być z nią, Wybaczcie...
Opowiem Wam kiedyś we śnie, co u nas.
Obiecuję. Kocham Was, ale mojego anioła bardziej... "
sliczne to ;]. wruszylam sie . xd
Gorzej niż głupie, gorzej niż żałosne, gorzej niż wcale nie romantyczne.
Od razu mówię, że to nie jest mojego autorstwa. Znalazłam taki niby pamiętnik mojej mamy i w nim znalazłam różne opowiadania. Oto jedno z nich .
Kolorado
Pociąg jedzie coraz prędzej. Mariola dziewczyna o ciemno złotych włosach i zielonych oczach jest bardzo zmęczona. Pierwszy raz w życiu jedzie na obóz młodzieżowy, który znajduje się nad morzem. Niepokoi się jaka tam będzie młodzież. Obóz jest młodzieżowy od 18 lat. Mariola ma jeszcze nie skończone 16 lat. Dostała się dzięki znajomości rodziców. Z natury jest nie śmiała.
- Przepraszam, wolne miejsce – Mariola widzi przed sobą dziewczynę w wieku 18-stu lat.
- Daleko jedziesz? – pyta Mariolę.
- Na obóz młodzieżowy nad morze.
- To świetnie. Ja też tam jadę – mówi wesoło dziewczyna – Byłam tam zeszłego roku, znam niektórych chłopców i dziewczęta, które będą tam i teraz.
- Ja jadę pierwszy raz w życiu i nie znam nikogo.
- Nie szkodzi, zapoznam Ci, ciekawe czy Kolorado będzie.
- O, Krystyna – mówi ucieszona Marta i wita się z nią, a potem przedstawia Mariolę.
- Przyjechał Kolorado? Pyta się Marta.
- Oczywiście – mówi.
Do dziewcząt podchodzi czarny, opalony, szczupły chłopiec. Ma czarne lśniące włosy i oczy. Podaje rękę Marcie, a potem patrzy na Mariolę, spod bajecznie długich rzęs.
- Kolorado jestem – przedstawia się jej.
- A ja jestem Mariola – odpowiada zarumieniona i zmęczona.
Chłopiec się uśmiecha. Już zauważył zmieszanie tej ślicznej dziewczyny. Marta zaczyna mu coś opowiadać. Już się śmieje. Mariola czuje się bardzo głupio i odchodzi od nich.
Będziesz spała w tym namiocie razem z Martą – mówi kierownik.
Mariola kładzie torbę i idzie nad morze. Siada na piasku.
- Czemu tak siedzisz?
Mariola zaskoczona odwraca głowę i widzi Kolorado. Chłopak wolno podchodzi do niej, siada naprzeciw na piasku i patrzy się jej w twarz.
- Ile masz lat? – pyta Kolorado mrożąc swe śliczne oczy.
- Prawie 16 – odpowiada cicho.
- 16? Ty? Śmieje się głośno Kolorado.
- Ciepło – Mówi Mariola
- A co, chcesz popływać?
- Nie umiem pływać, ale lubię się kąpać.
- Mogę Cię nauczyć – mówi Kolorado.
- Dziękuję.
Ciszę przerywa głos Marty.
- Mariola, choć zjesz obiad.
- Przepraszam – mówi do niego i odchodzi
Po obiedzie idzie wraz z Martą nad morze. Kolorado siedzi w łódce i rozmawia z kolegą.
- Mała, siadaj do łódki – powiozę Cię.
- Pilnuj się Mariolu- mówi Marta.
Mariola z wahaniem podchodzi do Kolorado. Chłopacy patrzą się na nią. Mariola wchodzi do łódki. Kolorado odbija się od brzegu. Zrywa się wiatr. Rozwiewa długie złote włosy Marioli od tyłu. Kolorado przygląda się jej spod powiek. Mariola jest coraz bliżej i bardziej zmieszana o odwraca się w bok.
- Wiesz co? – zaczyna Kolorado.
Ale Mariola mu przerywa.
- Czy są tu ryby?
- Co, ryby? – Ach, tak. Lubisz łowić?
- Lubię.
- Masz ciekawe zainteresowania – odpowiada Kolorado i przysuwa się coraz bliżej do niej Kładzie rękę na jej włosach. Mariola gwałtownie się odsuwa. Kolorado śmieję się. Patrzy natarczywie na nią.
- Zauważyłem, że jesteś bardzo dziecinna – Mówi Kolorado – Widzę, że musisz się zmienić.
- To nie jest obóz dla dzieci. Widocznie pomylili się malutka, zamiast na dziecięcą kolonie, przysłali Cię tutaj.
- Wracajmy – proponuje Mariola
- Już?
- Ale mi zimno – Kolorado z uśmiechem podaje jej swój sweter, który leżał w łódce.
- Pójdziemy do kina?
-Chyba zmęczony jesteś?
Kolorado jest zaskoczony, że to małe stworzenie nie jest na każde kiwnięcie jego palcem.
- Nie daleko obozu jest letnie kino.
- Co grają?
- Od lat 18-stu angielski.
- Może uważasz, że jestem za smarkata?
- Oczywiście – mówi Kolorado.
Nie zaprzecza mu Mariola. Kolorado uśmiecha się i dobija do brzegu, Mariola oddaje mu sweter. Do nich podchodzą chłopcy, ale Mariola zostawia ich i biegnie do namiotu. Naprzeciw jej wychodzi Marta.
- Nie wiedziałam, że on taki jest.
- Pocałował Ciebie?
- Nie i w ogóle cały czas podsuwał się do mnie, zaproponował mi kino. Z początku nie chciałam, ale z nawet na zawał mnie smarkulą.
A może to miłość?
Kolorado przychodzi po Mariolę do namiotu, ma już bilety. Przed wejściem do kina stoi dużo młodzieży.
- Ma 18 lat? – pyta Kolorada kasjer, parząc z niedowierzaniem na Mariolę.
- Oczywiście odpowiada Kolorado.
Kolorado rozgląda się, potem bierze Mariolę za rękę. Podchodzi do grupy chłopców. Kolorado przedstawia ją, a potem siada do nich.
- Przecież to jeszcze dzieciak, szepcze do ucha Kolorada jeden z kumpli.
- Nie szkodzi – odpowiada Kolorado.
Zapala papierosa. Próbuję lekko wziąć ją za ramię, ona gwałtownie odsuwa się. Widzi uśmiech na twarzach kolegów. Kolorado obserwuję ją.
- Czego się gniewasz? – pyta.
Wychodzą z kina, zaczyna padać deszcz. Kolorado przytula ją do Siebie. Ona drży.
- Zimno Ci? - pyta.
- Trochę - odpowiada Mariola.
Kolorado przytula ją mocniej, lekko dotyka ustami jej włosów. Idą drogą przez las. Jest ciemno.
- Nie boisz się mnie - pyta Kolorado.
- Dlaczego? - pyta Mariola.
Kolorado uśmiech się i myśli, co to za dzieciak, może wierzy jeszcze w bociany. Zahuczała sowa. Mariola trzyma bezwładnie Kolorada za rękę. Ten śmieje się. Robi się jej gorąco, puszcza go, ale Kolorado bierze ją za rękę powrotem.
- Choć bo po ciemku Cię zgubię - mówi.
- Podobał Ci się film? - pyta Mariola.
- Ujdzie - odpowiada.
- Mnie bardzo – powiedz czy ona naprawdę go kochała.
- Kochała.
- Dzieciak z Ciebie – mówi Kolorado.
Miłość to przeżytek i głupota, ty uważasz inaczej.
- Nie wiem – odpowiada Mariola, choć pobiegnijmy proponuje.
Kolorado trzyma ją za rękę. Po chwili dobiegają do znajomej polany. Mariola staje, ciężko dyszy. Kolorado patrzy na nią, a potem gwałtownie przyciska ją do Siebie. Przechyla jej głowę i z całej siły całuję ją w usta. Jej serce wali, słychać głosy dziewcząt. Kolorado puszcza ją. Ona odskakuje od niego i wpada do namiotu. Rzuca się na materac, leży bez ruchu, tylko usta wyciera od jego pocałunku. Do namiotu wchodzi Marta i podchodzi do niej.
- Co Ci jest? – pyta z niepokojem.
- Nic – odpowiada.
Jest 11:00 w nocy, Mariola nie może zasnąć.
Zaczepki
Mariola wychodzi z namiotu. Niedaleko grupa chłopców i dziewcząt grają w siatkówkę. Wśród niech jest Kolorado. Odwraca się i spostrzega Mariolę.
- Mała choć do nas – woła.
Mariola z wahaniem podchodzi, nie śmiało patrzy na Kolorada. Chłopak odbija piłkę i podchodzi do niej. Przygląda się jej spod rzęs. Usiłuję ją objąć, ale ona odsuwa się.
- Gdzie dziś idziemy – pyta przysuwając się do niej blisko.
- Nie chcę dziś nigdzie iść.
Kolorado przyciąga ją do Siebie i nachyla się nad jej twarzą. Mariola wyrywa się, ale ten jej nie puszcza.
- Puść mnie – mówi przestraszona Mariola.
- Co to za smarkula – mówi Kolorado, ale ja Cię oswoję, dziewczyno po mału.
- Chuligan – powiedziała Mariola szarpiąc się z wysiłkiem.
Na te słowa Kolorado puścił ją. Był zły.
- Smarkula uważaj, nie opieraj mi się, bo będziesz tego żałować. Inne dziewczyny już o tym wiedzą. Mariola zrywa się.
- Grozisz mi. Dziękuję Ci za towarzystwo. Chłopcy stali koło nich i śmiali się. Kolorado patrzy spod oka. Mariola odchodzi w stronę namiotu. Drży, po twarzy ciekną jej łzy. Mariola idzie do namiotu, lecz przy wejściu zatrzymuje ją Kolorado z grupą chłopców.
- Dziewczyno, co chcesz, grzechotkę? – mówi podrywacz.
Wszyscy śmieją się. Ona milczy, chce przejść lecz Kolorado zagradza jej drogę.
- Gdzie się śpieszysz , baw się z nami.
- Zachowujesz się jak 7- letni dzieciak.
- Zostaw tę małą – mówi jeden chłopak – bo się zaraz rozpłacze. Kolorado odsuwa rękę. Na rzęsach Marioli zawisła łza. Gdy to spostrzegł, momentalnie odsunął się. „Nigdy więcej już jej nie dokuczę” – pomyślał.
Zabawa
Mariola z Martą wybrały się na zabawę. Grał zespół młodzieżowy. Mariola nie chce tańczyć.
- Nie lubię po prostu – tłumaczy Marcie.
- Chyba nie będziesz siedzieć cały czas. Czy będziesz odmawiać każdemu chłopcu – mówi Marta. Do nich podchodzi wysoki brunet. Prosi Mariolę do tańca. Mariola nie odmawia. Po tańcu siada. Nagle spostrzega Kolorado. Stoi tyłem odwrócony do niej. Rozmawia z jakimi dziewczynami. Mariola chce wstać, ale Kolorado odwrócił się, widzi ją, coś mówi do kolegów, podchodzi do niej.
- Choć malutka nauczę Cię tańczyć – mówi .
- Nie tańczę – odpowiada Mariola.
W tej chwili podchodzi do niej chłopiec o czuprynie Beatlesa i prosi ją do tańca. Mariola wstaje, Kolorado obserwuję ją ze swoją bandą.
- Co ci jest? – pyta beatles.
- Nic – odpowiada.
Beatles znów prosi ją do tańca. Mariola odmawia. Beatles jest zdziwiony. Gdy Kolorado znikł, Mariola znów zaczęła się bawić z Beatlesem. Pod koniec zabawy Beatles odprowadza Mariolę. Jest ciemno. Idą przez las. Beatles obejmuję Mariolę, ona wyrywa się.
- Zwariowałaś? – mówi i nagle zatrzymuje się.
- Boisz się mnie?
- Nie, ale proszę cię wracajmy z koleżankami.
- Nie wygłupiaj się, nie zrobię Ci nic złego, zabawisz się jak dziecko – mówi Beatles.
Kolorado z bandą podchodzi do Marioli i zwraca się do Beatlesa.
- Słuchaj szczeniaku, jeśli nie chcesz żeby się gorzej skończyło, to zostaw ją.
- Beatles blednie i odchodzi.
- Ty chuliganie, bandyto, czego ty ode mnie chcesz – mówi Mariola.
- Zobaczysz czego chcę od Ciebie.
Mariola z całej siły uderza Kolorada w twarz. Chwyta ją za rękę i brutalnie pociąga ją do siebie. W tym momencie Mariola płaczę.
- Czemu on mnie do tego doprowadza, czemu on mnie nie da spokoju – mówi Mariola do Marty. Co ja mu zrobiłam. Przecież może mieć dużo ładniejszych dziewczyn ode mnie.
Była gotowa kochać go idealnie, czystą miłością, lecz on okazał się brutalem, zepsutym chuliganem.
W kinie Mariola z Martą siadają w tyle. Obok Marioli siada Kolorado, kładzie rękę na jej włosach. Odsuwa się. On nie daje jej spokoju.
- Przestań słyszysz – mówi z rozpaczą Mariola. Kolorado uśmiecha się, patrzy na nią, ona odsuwa się. Myśli, że już się odczepił. Kolorado nagle przyciska ją do siebie ramieniem. Tego już za wiele. Mariola wyrywa się i wychodzi z kina.
- Co ci jest? – pyta Marta.
- Kolorado znów zaczyna – mówi Mariola.
Podeszły do namiotu. Nazajutrz Mariola podchodzi do polany i widzi siedzącego Kolorada. Na jej widok ustaje i podchodzi do niej „Czego on ode mnie chce”.
- Mała dłużej już nie będę czekał – mówiąc bierze ją za rękę.
Mariola szarpie się w tył, ale Kolorado nie puszcza. Pociąga ją do siebie.
- Puść mnie – krzyczy Mariola.
- Czego się boisz? – nic Ci nie zrobię.
- Pocałuj mnie – mówi rozkazującym tonem.
- nie, nie Kolorado.
Patrzy jej prosto w oczy, trzyma ją tak mocno, że ona nie może się ruszyć. Staje jej przed oczyma twarz, kiedy go uderzyła. Lekko przytula usta do jego warg, drży serce bije jej mocno. Kolorado przyciska ją mocno i wpija się w jej usta. Po chwili Kolorado odrywa usta i mówi cicho.
- Chcę Cię nauczyć całować. Pocałuj mnie tak mocno, słyszysz. Mariola po jego silnym pocałunku jest nieprzytomna. Kolorado patrzy w jej oczy.
- Pocałuj mnie- mówi głośno.
Mariola bezwładnie rozchyla usta i przyciska do jego warg. Kolorado przyciska ją tak mocno jak potrafi i mówi.
- Mariolu, kochana – mówi cicho.
Słychać czyjeś kroki. Kolorado zwalnia nacisk. Mariola zrywa się i biegnie do namiotu. Opowiada wszystko marcie. W nocy nie może zasnąć. Myśli sobie „Nie na darmo kochają się w nim wszystkie dziewczyny”. Czuje jak znów przyciska ją do siebie, aż słyszy bicie serca. Jego szalone, silne pocałunki. Jeszcze raz słyszy jego smutny głos, jak się poznali. Zaczęła cicho i żałośnie płakać „Ja nie chcę go kochać, nie”. Wieczorem przy namiocie gra i śpiewa zespół „Cowboye”. Mariola siedzi z boku na pniu drzewa. Jest już ciemno i zimno. Kolorado w stroju cowboyskim, śpiewa aksamitnym głosem „Lekcję miłości”. Śpiewając patrzy na Mariolę. Jest śliczny. Ona odsuwa się w bok. Kolorado wraz z kolegami podchodzi o niej.
- No mała przestałaś się dąsać – śmieję się Kolorado.
- O co chodzi – pyta Mariola – głos jej drży.
- W jaki sposób mam Cię przeprosić – mówi Kolorado.
Klęka na kolana i mówi:
- Najdroższa moja, jeśli mi nie przebaczysz to nie mam po co żyć.
Chłopcy wybuchneli śmiechem. Mariola wstaje, chwiejąc się, odchodzi. Kolorado czuje niepokój. Natychmiast pobiegł do Marioli.
- Co ci jest? – pyta.
- Nic – mówi trudem i upada na ziemię.
Kolorado podnosi ją, jest blada.
- Jestem chora – mówi cicho.
Sadza ją na ławce i okrywa kurtką.
- Niedobrze Ci jest? – pyta.
- Tak, głowa mnie boli.
- Co Ci jest, muszę Cię zbadać, widocznie się przeziębiłaś.
Przed namiotem na trawie siedzą chłopcy. Wśród niech jest Kolorado, trzyma gitarę, Mariola spotyka Kolorada kiedy wychodzi z obiadu. Ona cofa się.
- Boisz się mnie? – pyta Kolorado. Mariola nie, nie – odpowiada. Już od dłuższego czasu Kolorado nie wie co się z nim dzieje. „Czyżbym zakochał się w tej smarkuli” – zadaje sobie pytanie.
Mariola z Martą idą się kąpać w morzu. Kolorado wraz z kolegami siedzi na brzegu mostka. W pewnej chwili Kolorado skacze do wody. Z zachwytem patrzą na niego wszystkie dziewczęta. Płynie szybko. Potem dopływa powrotem do mostku i kładzie się plecami do słońca. Mariola i Marta przechodzą obok Kolorado. On spycha je do wody. Później dopływa do Marioli. Mariola nie umie pływać i zamyka oczy.
- Daj spokój – mówi id dopływa do łódki i wchodzi do niej.
- Choć idziemy na brzeg – mówi Marta do Marioli.
- Marta choć lepiej pobiegajmy – mówi Mariola.
- Goń mnie!
Mariola szybko biegnie do brzegi i nieoczekiwanie wpada na Kolorada.
- Przepraszam ja niechcąco – mówi przestraszona.
- Nie szkodzi – odpowiada Kolorado.
Dopędza ją Marta.
- Co za pech, pewnie jest zły – mówi Mariola.
- Nie jest zły, szedł i śmiał się.
Niedaleko namiotu gra zespół „cowboye”. Kolorado wciąż patrzy na Mariolę, ona też o nim myśli. Nie wie co się z nim dzieje. Jest jej nie dobrze i tęskni, gdy Kolorada nie ma w pobliżu. Kolorado jest śliczny, jak gwiazda filmowa. Gdy przestaje padać deszcz, wszyscy postanawiają iść na wycieczkę po okolicznych lasach. Mariola widzi na drzewie wiewiórkę, więc przystaje.
[ Dodano: 2009-12-18, 19:33 ]
patrycjaa068,
podoba mi się, ale czasami się gubiłam i w ogóle ten Kolorado mnie irytował trochę. ^^
nie lubie romatycznych histori .. i dodam, jak niektore dziewczyny, że to jest nie realne..
[ Dodano: 2009-12-19, 12:45 ]
z góry piszę, że to nie jest mojego autorstwa. Kumpela znalazła to bardzo dawno temu w necie... Zawsze jak to czytam to mam łzy w oczach...
Ona - ciągle uśmiechnięta, roztrzepana, szalona.
Miała pełno pomysłów na każdy dzień, na każdy wieczór.
To zawsze ona rozruszała każdą imprezę, nawet tę najsłabszą i nudną.
Miała wielu przyjaciół. Kochała ich z całego serca. Potrafiła nie spać całą noc, słuchając w słuchawce, jak jej najlepsza przyjaciółka opowiada o najcudowniejszej randce, jaką kiedykolwiek przeżyła.
Szczupła blondynka, duże niebieskie oczy... czasami wyglądała jak anioł.
Na ulicy każdy chłopak się za nią obejrzał.
Uśmiechała się i szła dalej. Dla niej wygląd nie miał znaczenia.
Pielęgnowała to, co w środku. A "tu" też była aniołem. Pomocna, uczynna.
Okaz energii.
On - uwielbiał imprezy, dziewczyny, alkohol i szybką jazdę.
Nauka szła mu ciężko, ale był chłopakiem bystrym i inteligentnym.
Wianuszek dziewczyn otaczał go już pod koniec gimnazjum, a gdy poszedł do liceum, zmieniał dziewczyny jak skarpetki.
W miesiącu miał kilka.
Bawił się nimi. Każdy to mówił i wiedział.
Jednak mimo to miał wielu przyjaciół, którzy nie pochwalali jego zachowania, ale wiedzieli, że to przecież jego życie.
Trudno było mu się oprzeć. Wysoki, wysportowany, ciemny blondyn.
Niebieskie oczy i słodki uśmiech przyciągały każdą dziewczynę.
Kumple uwielbiali w nim to, że kochał dobrą zabawę i wiedzieli, że zawsze mogą do niego przyjść, gdy rzuciła ich laska.
Był lojalny wobec przyjaciół. Nigdy nie odbił dziewczyny swojego kumpla.
Nie potrafił. Nawet, gdy ona chciała, on odmawiał, krzycząc na nią, co sobie wyobraża, zdradzając jego przyjaciela.
Jak się poznali?
Wyrzucili Go z liceum, w którym obecnie się uczył.
Przenieśli go do klasy, w której była Ona. Dziewczyna pamięta ten dzień, gdy wszedł do sali.
Każda z jej koleżanek od razu poprawiła włosy i uśmiechnęła się najsłodziej, jak potrafiła. On z niewinnym uśmieszkiem usiadł za Nią.
Już wiedział, którą dziewczynę "zaliczy" jako pierwszą. Zawsze miał swój plan.
Podszedł do Niej na długiej przerwie. Poprawił koszulę i wyszczerzył lśniące zęby. Przedstawił się.
Każda dziewczyna patrzyła na tą scenę z zazdrością w oczach.
Rozmawiali o jego poprzedniej szkole, o tej. Był miły i czarujący.
Potrafił urzec dziewczynę w 20 minut. Weszli razem do klasy, usiedli razem w ławce. Tak było przez najbliższy tydzień, aż On poprosił Ją, aby się z nim umówiła. Nie zgodziła się.
Odeszła, pozostawiając Go otępiałego, wpatrującego się w jej postać odchodzącą powolnym krokiem.
Nie poddał się. Jeszcze żadna dziewczyna mu nie odmówiła. Wiedział, że wreszcie dojdzie do ich randki. Nie mylił się.
Krążył koło Niej 2 tygodnie, aż wreszcie dziewczyna zgodziła się spotkać.
Spędzili bardzo miło czas.
Poszli na soczek, później do parku. Rozmawiali o wszystkim i o niczym.
Zarówno o ważnych sprawach, jak i o tych błahych. Czuli się przy sobie bardzo swobodnie. Odprowadził ją do domu, pocałował?
Pragnął tego. Nie dlatego, żeby ją "zaliczyć", ale żeby po prostu dotknąć jej lśniących ust. Oddała pocałunek.
Był krótki, ale na pewno na długo zapamiętany.
On nie wiedział, co się dzieje.
Spędzał z nią każdy dzień, każdą wolną chwilę. Czuł się przy niej tak błogo.
Pragnął dotykać jej włosów, całować usta, czuć jej obecność i zapach.
Pomyślał to pierwszy raz, gdy siedział z kumplami na piwie i ona weszła z koleżankami.
Takie niespodziewane spotkanie, w ogóle się nie umawiali.
Wtedy, patrząc na Nią, jak tańczy i rusza biodrami, pomyślał: "O nie? To nie możliwe. To nie może być prawda. Ja ją naprawdę kocham... kocham". Pokochał ją. Pokochał jej słowa, oczy, czyny.
Chciał być z nią na zawsze. Na zawsze...
- Ty ją kochasz ? - usłyszał od swojej najlepszej przyjaciółki, gdy powiedział, co tak naprawdę czuje.
Znali swoje słabości, swoje mocne strony, każdy grzech i każde marzenie. A teraz Jego Przyjaciólka nie dowierzała własnym uszom... On się zakochał! Casanova, jakich mało, kochał naprawdę.
- Powiedz jej to - poradziła mu Przyjaciółka.
- O nie. Tego nie zrobię. Nie wiem, czy ona mnie... - podparł policzek ręką i dalej kartkował zeszyt od biologii.
Przyjaciółka usiadła obok i oparła się o jego ramię.
- Nie przejmuj się. Coś wymyślimy... Powiesz jej, nawet gdybyś nie był pewien jej uczuć, ważne, że będzie wiedzieć, że ją kochasz. A ja wiem, że to prawdziwa miłość, jeszcze nigdy nie powiedziałeś o żadnej dziewczynie, że ją kochasz.
W pewnym momencie zadzwonił telefon.
Mateusz sięgnął do kieszeni po komórkę i odczytał sms-a: ?Jestem w barze. Wpadnij. Muszę Ci coś powiedzieć. To ważne. Ona".
Pojawił się po 10 minutach. Pocałował ją delikatnie w policzek i usiadł naprzeciw niej.
- Co się stało? - spytał naprawdę przejęty.
Martwił się, że coś się stało. Ona siedziała smutna i zamyślona, aż w pewnej chwili rozpłakała się, zaniosła się strasznym płaczem.
On wyprowadził ją z baru. Poszli usiąść na ich ulubioną ławkę do pobliskiego parku. Przytulił ją.
Ona wtuliła się w niego i zaczęła szlochać. Nie wiedział, co się dzieje, co ma zrobić. Mówił, aby się uspokoiła, żeby mu powiedziała, co się stało, a ona jeszcze bardziej płakała. W końcu usiadła i powiedziała to w tak normalny, prosty sposób, jakby czytała książkę:
- Jestem chora. Wczoraj były ostatnie badania.
Mam raka mózgu. Lekarze dają mi małe szanse na przeżycie. Chemioterapia? chemioterapia chyba nic nie da?
Podniosła wzrok. Pn stał, patrzył się w jej cudownie niebieskie oczy i płakał. Pierwszy raz. Ona ciągnęła:
- Tak bardzo się cieszę, że cię poznałam. Chociaż wiem, że jestem kolejną twoją zdobyczą... ale się cieszę. Jesteś takim wartościowym chłopakiem. Tak bardzo... tak bardzo cię pokochałam.
Wtuliła się w niego. Przytulił ją tak bardzo mocno, jakby ostatni raz trzymał ją w ramionach. Stali tak chwilę. Odgarnął jej włosy i wyszeptał:
- Skarbie, ja też cię kocham. Naprawdę cię kocham. Z całego mojego serca.
Tylko ciebie. Zawsze ciebie. Musisz żyć. Musisz. Rozumiesz?
- Jak to? Co? Kiedy? Ale... Tak. Przyjadę.
On rzucił telefonem o ścianę.
Osunął się na ziemię, przykrył twarz dłońmi i zaczął płakać. Jego mama weszła do kuchni.
Ukucnęła przy nim, a on wyrzucił z siebie potok słów, łkając przy tym jak małe dziecko.
- Umarła. Mój skarb. Lekarze dali jej rok, minęły 3 miesiące. Umarła. A mnie przy niej nie było...
Mama przytuliła go, chociaż wiedziała, że to i tak nie pomoże.
- Możesz przeczytać ostatni list Niej?- zapytała go mama dziewczyny.
- Tak. Przeczytam.
Było tyle ludzi.
Wszyscy płakali. Jej ciało było ułożone w białej trumnie.
W niebieskiej sukience i w delikatnych loczkach wyglądała jak mały anioł. Była aniołem. Każdy był tego pewien. On stanął przy trumnie. Wyciągnął pogniecioną kartkę i zaczął czytać.
"Kochani!
Jestem taka słaba. Wybaczcie, że Was opuszczam.
Moje ciało, chociaż dusza... Dusza zawsze będzie z Wami.
Mamo, tato, dziękuje Wam za ciągłą opiekę i cierpliwość, to dzięki Wam zobaczyłam po raz pierwszy słońce, to dzięki Wam jestem.
Przyjaciele, kocham Was, wiecie, prawda? Ale chcę wam to teraz powiedzieć po raz ostatni Kocham Was. Zawsze będę Was kochać. To wy dawaliście mi te chwile szczęścia. Dziękuję.
Skarbie,
tak ciężko mi pisać do Ciebie. Kocham Cię. Kocham Cię czystą miłością. Zawsze tak będzie.
Pamiętaj.
Będę Twoim Aniołem Stróżem. Zawsze będę przy Tobie.
Gdy będzie Ci źle wznieść oczy ku górze, ja będę siedzieć na którejś z gwiazd. Naszych gwiazd. Będę na Ciebie tutaj czekać. A kiedyś znów zatańczymy razem...
Mamo, niech list przeczyta On.
Tylko on pewnie się teraz trzyma.
Skarbie, pomagaj moim rodzicom.
Oni potrzebują teraz mnie, ale Ty jesteś częścią mnie. Pamiętajcie wszyscy o tym...
Dziękuję? ?
Zgniótł kartkę w dłoniach. Zaczął płakać...
- Skarbie, spotkamy się. Obiecuję Ci najwspanialszy taniec... ?powiedział, dotykając policzka dziewczyny.
Każdy podchodził do trumny, On odszedł na bok. Usiadł na ławce, wyjął kartkę, napisał coś?
Strzał.
- Nieee!!!
Przyjaciółka Jego zemdlała. On leżał w kałuży krwi.
Z pistoletem w dłoni. Jego Brat podniósł kartkę leżącą obok. Zaczął czytać, łkając.
"Wybaczcie. Wybaczycie, wiem.
Poszedłem zatańczyć pierwszy i ostatni taniec w niebie z moim Aniołem.
Będę z Wami. Tak samo jak nasz skarb.
Pochowajcie mnie obok Niej. Teraz... Proszę.
Chcę być z nią, Wybaczcie...
Opowiem Wam kiedyś we śnie, co u nas.
Obiecuję. Kocham Was, ale mojego anioła bardziej... "
Śliczne.....Aż mi się w oku łezka zakręciła ;(
[ Dodano: 2009-12-20, 18:53 ]
z góry piszę, że to nie jest mojego autorstwa. Kumpela znalazła to bardzo dawno temu w necie... Zawsze jak to czytam to mam łzy w oczach...
Ona - ciągle uśmiechnięta, roztrzepana, szalona.
Miała pełno pomysłów na każdy dzień, na każdy wieczór.
To zawsze ona rozruszała każdą imprezę, nawet tę najsłabszą i nudną.
Miała wielu przyjaciół. Kochała ich z całego serca. Potrafiła nie spać całą noc, słuchając w słuchawce, jak jej najlepsza przyjaciółka opowiada o najcudowniejszej randce, jaką kiedykolwiek przeżyła.
Szczupła blondynka, duże niebieskie oczy... czasami wyglądała jak anioł.
Na ulicy każdy chłopak się za nią obejrzał.
Uśmiechała się i szła dalej. Dla niej wygląd nie miał znaczenia.
Pielęgnowała to, co w środku. A "tu" też była aniołem. Pomocna, uczynna.
Okaz energii.
On - uwielbiał imprezy, dziewczyny, alkohol i szybką jazdę.
Nauka szła mu ciężko, ale był chłopakiem bystrym i inteligentnym.
Wianuszek dziewczyn otaczał go już pod koniec gimnazjum, a gdy poszedł do liceum, zmieniał dziewczyny jak skarpetki.
W miesiącu miał kilka.
Bawił się nimi. Każdy to mówił i wiedział.
Jednak mimo to miał wielu przyjaciół, którzy nie pochwalali jego zachowania, ale wiedzieli, że to przecież jego życie.
Trudno było mu się oprzeć. Wysoki, wysportowany, ciemny blondyn.
Niebieskie oczy i słodki uśmiech przyciągały każdą dziewczynę.
Kumple uwielbiali w nim to, że kochał dobrą zabawę i wiedzieli, że zawsze mogą do niego przyjść, gdy rzuciła ich laska.
Był lojalny wobec przyjaciół. Nigdy nie odbił dziewczyny swojego kumpla.
Nie potrafił. Nawet, gdy ona chciała, on odmawiał, krzycząc na nią, co sobie wyobraża, zdradzając jego przyjaciela.
Jak się poznali?
Wyrzucili Go z liceum, w którym obecnie się uczył.
Przenieśli go do klasy, w której była Ona. Dziewczyna pamięta ten dzień, gdy wszedł do sali.
Każda z jej koleżanek od razu poprawiła włosy i uśmiechnęła się najsłodziej, jak potrafiła. On z niewinnym uśmieszkiem usiadł za Nią.
Już wiedział, którą dziewczynę "zaliczy" jako pierwszą. Zawsze miał swój plan.
Podszedł do Niej na długiej przerwie. Poprawił koszulę i wyszczerzył lśniące zęby. Przedstawił się.
Każda dziewczyna patrzyła na tą scenę z zazdrością w oczach.
Rozmawiali o jego poprzedniej szkole, o tej. Był miły i czarujący.
Potrafił urzec dziewczynę w 20 minut. Weszli razem do klasy, usiedli razem w ławce. Tak było przez najbliższy tydzień, aż On poprosił Ją, aby się z nim umówiła. Nie zgodziła się.
Odeszła, pozostawiając Go otępiałego, wpatrującego się w jej postać odchodzącą powolnym krokiem.
Nie poddał się. Jeszcze żadna dziewczyna mu nie odmówiła. Wiedział, że wreszcie dojdzie do ich randki. Nie mylił się.
Krążył koło Niej 2 tygodnie, aż wreszcie dziewczyna zgodziła się spotkać.
Spędzili bardzo miło czas.
Poszli na soczek, później do parku. Rozmawiali o wszystkim i o niczym.
Zarówno o ważnych sprawach, jak i o tych błahych. Czuli się przy sobie bardzo swobodnie. Odprowadził ją do domu, pocałował?
Pragnął tego. Nie dlatego, żeby ją "zaliczyć", ale żeby po prostu dotknąć jej lśniących ust. Oddała pocałunek.
Był krótki, ale na pewno na długo zapamiętany.
On nie wiedział, co się dzieje.
Spędzał z nią każdy dzień, każdą wolną chwilę. Czuł się przy niej tak błogo.
Pragnął dotykać jej włosów, całować usta, czuć jej obecność i zapach.
Pomyślał to pierwszy raz, gdy siedział z kumplami na piwie i ona weszła z koleżankami.
Takie niespodziewane spotkanie, w ogóle się nie umawiali.
Wtedy, patrząc na Nią, jak tańczy i rusza biodrami, pomyślał: "O nie? To nie możliwe. To nie może być prawda. Ja ją naprawdę kocham... kocham". Pokochał ją. Pokochał jej słowa, oczy, czyny.
Chciał być z nią na zawsze. Na zawsze...
- Ty ją kochasz ? - usłyszał od swojej najlepszej przyjaciółki, gdy powiedział, co tak naprawdę czuje.
Znali swoje słabości, swoje mocne strony, każdy grzech i każde marzenie. A teraz Jego Przyjaciólka nie dowierzała własnym uszom... On się zakochał! Casanova, jakich mało, kochał naprawdę.
- Powiedz jej to - poradziła mu Przyjaciółka.
- O nie. Tego nie zrobię. Nie wiem, czy ona mnie... - podparł policzek ręką i dalej kartkował zeszyt od biologii.
Przyjaciółka usiadła obok i oparła się o jego ramię.
- Nie przejmuj się. Coś wymyślimy... Powiesz jej, nawet gdybyś nie był pewien jej uczuć, ważne, że będzie wiedzieć, że ją kochasz. A ja wiem, że to prawdziwa miłość, jeszcze nigdy nie powiedziałeś o żadnej dziewczynie, że ją kochasz.
W pewnym momencie zadzwonił telefon.
Mateusz sięgnął do kieszeni po komórkę i odczytał sms-a: ?Jestem w barze. Wpadnij. Muszę Ci coś powiedzieć. To ważne. Ona".
Pojawił się po 10 minutach. Pocałował ją delikatnie w policzek i usiadł naprzeciw niej.
- Co się stało? - spytał naprawdę przejęty.
Martwił się, że coś się stało. Ona siedziała smutna i zamyślona, aż w pewnej chwili rozpłakała się, zaniosła się strasznym płaczem.
On wyprowadził ją z baru. Poszli usiąść na ich ulubioną ławkę do pobliskiego parku. Przytulił ją.
Ona wtuliła się w niego i zaczęła szlochać. Nie wiedział, co się dzieje, co ma zrobić. Mówił, aby się uspokoiła, żeby mu powiedziała, co się stało, a ona jeszcze bardziej płakała. W końcu usiadła i powiedziała to w tak normalny, prosty sposób, jakby czytała książkę:
- Jestem chora. Wczoraj były ostatnie badania.
Mam raka mózgu. Lekarze dają mi małe szanse na przeżycie. Chemioterapia? chemioterapia chyba nic nie da?
Podniosła wzrok. Pn stał, patrzył się w jej cudownie niebieskie oczy i płakał. Pierwszy raz. Ona ciągnęła:
- Tak bardzo się cieszę, że cię poznałam. Chociaż wiem, że jestem kolejną twoją zdobyczą... ale się cieszę. Jesteś takim wartościowym chłopakiem. Tak bardzo... tak bardzo cię pokochałam.
Wtuliła się w niego. Przytulił ją tak bardzo mocno, jakby ostatni raz trzymał ją w ramionach. Stali tak chwilę. Odgarnął jej włosy i wyszeptał:
- Skarbie, ja też cię kocham. Naprawdę cię kocham. Z całego mojego serca.
Tylko ciebie. Zawsze ciebie. Musisz żyć. Musisz. Rozumiesz?
- Jak to? Co? Kiedy? Ale... Tak. Przyjadę.
On rzucił telefonem o ścianę.
Osunął się na ziemię, przykrył twarz dłońmi i zaczął płakać. Jego mama weszła do kuchni.
Ukucnęła przy nim, a on wyrzucił z siebie potok słów, łkając przy tym jak małe dziecko.
- Umarła. Mój skarb. Lekarze dali jej rok, minęły 3 miesiące. Umarła. A mnie przy niej nie było...
Mama przytuliła go, chociaż wiedziała, że to i tak nie pomoże.
- Możesz przeczytać ostatni list Niej?- zapytała go mama dziewczyny.
- Tak. Przeczytam.
Było tyle ludzi.
Wszyscy płakali. Jej ciało było ułożone w białej trumnie.
W niebieskiej sukience i w delikatnych loczkach wyglądała jak mały anioł. Była aniołem. Każdy był tego pewien. On stanął przy trumnie. Wyciągnął pogniecioną kartkę i zaczął czytać.
"Kochani!
Jestem taka słaba. Wybaczcie, że Was opuszczam.
Moje ciało, chociaż dusza... Dusza zawsze będzie z Wami.
Mamo, tato, dziękuje Wam za ciągłą opiekę i cierpliwość, to dzięki Wam zobaczyłam po raz pierwszy słońce, to dzięki Wam jestem.
Przyjaciele, kocham Was, wiecie, prawda? Ale chcę wam to teraz powiedzieć po raz ostatni Kocham Was. Zawsze będę Was kochać. To wy dawaliście mi te chwile szczęścia. Dziękuję.
Skarbie,
tak ciężko mi pisać do Ciebie. Kocham Cię. Kocham Cię czystą miłością. Zawsze tak będzie.
Pamiętaj.
Będę Twoim Aniołem Stróżem. Zawsze będę przy Tobie.
Gdy będzie Ci źle wznieść oczy ku górze, ja będę siedzieć na którejś z gwiazd. Naszych gwiazd. Będę na Ciebie tutaj czekać. A kiedyś znów zatańczymy razem...
Mamo, niech list przeczyta On.
Tylko on pewnie się teraz trzyma.
Skarbie, pomagaj moim rodzicom.
Oni potrzebują teraz mnie, ale Ty jesteś częścią mnie. Pamiętajcie wszyscy o tym...
Dziękuję? ?
Zgniótł kartkę w dłoniach. Zaczął płakać...
- Skarbie, spotkamy się. Obiecuję Ci najwspanialszy taniec... ?powiedział, dotykając policzka dziewczyny.
Każdy podchodził do trumny, On odszedł na bok. Usiadł na ławce, wyjął kartkę, napisał coś?
Strzał.
- Nieee!!!
Przyjaciółka Jego zemdlała. On leżał w kałuży krwi.
Z pistoletem w dłoni. Jego Brat podniósł kartkę leżącą obok. Zaczął czytać, łkając.
"Wybaczcie. Wybaczycie, wiem.
Poszedłem zatańczyć pierwszy i ostatni taniec w niebie z moim Aniołem.
Będę z Wami. Tak samo jak nasz skarb.
Pochowajcie mnie obok Niej. Teraz... Proszę.
Chcę być z nią, Wybaczcie...
Opowiem Wam kiedyś we śnie, co u nas.
Obiecuję. Kocham Was, ale mojego anioła bardziej... "
To przypomina mi ten film "Szkoła uczuć". Koniec inny, ale reszta całkiem podobna.
Śliczna historia.
to bardziej śmieszne, niż 'wzruszające'. mimo wszytko, lubię czytać takie rzeczy.
Mała dziewczynka... Siedzi na białej, brudnej ławeczce w parku. Ma skrzyżowane nóżki. Twarz zakrytą rączkami. Siedzi tak bez ruchu. Nie płacze. Jest silna... Myśli. Myśli o tym jak bardzo była szczęśliwa. Jak wszystko wydawało się jej proste... Nagły podmuch wiatru, osuwają się rękawy bluzeczki... Widać czerwone kreseczki... Sznyty... Jest ich tak dużo... Czemu to sobie robi?!...To musiało ją tak bardzo boleć!... Ma takie chude rączki... Nagle poruszyła się... Podnosi główkę do góry... Patrzy na świat, który ją otacza... Patrzy na ten park... Park, z którym wiąże tyle wspomnień... Widzi inne dziewczynki... Tylko ze one są szczęśliwe.. Maja swoich chłopców... Śmieją się... RAZEM.... Przytulają... Całują... Mała dziewczynka czuje się tak przeraźliwie samotna.... Jej małe, kruche ciałko zaczyna się trząść.... Jest jej zimno... Chociaż świeci letnie słońce... Ale nie płacze... Jest przecież silna... Myśli małej dziewczynki przenoszą się gdzie indziej... Idą kilka dni wstecz... I znów widzi... Jak kilka kroczków od niej stoi ON.... Stoi i uśmiecha się... Znów widzi, tak wyraźnie, jak zawstydzony był, kiedy zapytali się GO czy ją lubi... Znów bębni jej w uszach JEGO odpowiedź... Znów widzi jego czarne, świecące oczka... Znów czuje na sobie JEGO spojrzenie... Czuje JEGO ręce... Te krótkie chwile wtedy dały jej tyle szczęścia... Pozwoliły odzyskać Nadzieję... Teraz próbuje sobie przypomnieć to uczucie szczęścia... Nie pamięta.... Zapomniała?... Znów przenosi się w ten dzień... 6 czerwca... Niedziela... Nie wydarzyło się niby nic... Dla niej tak wiele... Znów pamięta jak widziała swoje oczy odbijające się w JEGO oczkach... Nie wytrzymuje. Płacze. Tak żałośnie... Cichutko łka... Łzy spływają po zimnych policzkach.... Ręce się trzęsą... Oczka szczypią... Serduszko pęka... Mała dziewczynka znów zraniona... Znów odrzucona... Płacze słonymi łzami... Boi się... Obok niej siada para... Przytulają się... Mała dziewczynka wybucha głośnym płaczem... Para odchodzi... I ta myśl, że to mogłaby być ona i ON... Myśl, że ona dałaby MU wszystko... Jeśli tylko by chciał... Mała dziewczynka uspokaja się... Jest przecież silna... Małe dziewczynki zawsze są silne... Nie chce wracać do domu... Nie chce tam być... Nie chce patrzeć na twarze mamusi i tatusia... Oni uważają, że ją kochają... że wiedzą o niej najwięcej... Nie widzą nic... Nic... Nie chce udawać przed nimi ze wszystko jest dobrze... Nie wróci do domku... Skoro nie do domku to gdzie? I znów widzi JEGO oczka... Mała dziewczynka nie chce tak żyć... Nie chce żyć w tym świecie... W świecie gdzie wszyscy kłamią... Oszukują... Mała dziewczynka sięga do swojej czarnej torebki... Czarnej jak JEGO oczka... Nie płacze... Jest silna...Przegląda kieszenie... No, gdzieś musi być...Przecież zawsze nosi ją ze sobą... Jest!... Jej mała przyjaciółka? Być może najlepsza... Tylko ona ją rozumie... Tylko ona łagodzi ból... Tylko ona nie zadaje pytań i nie mówi, że wszystko będzie dobrze... Żyletka... Bierze ją w rączkę... Małą... Chudą... Podciąga rękaw... Brzydki widok... Chociaż już troszkę zarosło.... Ma w oczkach łzy... Miała tego nie robić... Ale i tak zawsze do tego wraca... Jeden zdecydowany ruch... Mocny...Szybki... Nie bolało... Zaraz zacznie sączyć krew... Jest... I jeszcze raz... Tym razem powoli... Głęboko... Teraz płacze już bardzo... Ale to nie przez fizyczny ból.. Już nie widzi, co robi... Na oślep... Krew szybciej płynie... Cała ręka we krwi... Naprawdę tego nie chciała... Mała dziewczynka... Wraca do domku... Trzyma się za rączkę... Owiniętą białą chusteczką w czarne kropeczki... Jest silna... Nieprzytomny wzrok... Wchodzi do domu... Wita się z mamusią i tatusiem... Nic nie zauważyli... Podpuchniętych oczu, plamy na bluzce... Idzie na górę, zamyka się w pokoiku... Wyciąga JEGO zdjęcie... I obiecuje sobie po raz kolejny, że już więcej tego nie zrobi... Jest przecież silna... Mała dziewczynka... Już teraz wie, że za jakiś czas znów pójdzie do parku... Na swoją białą, brudną ławeczkę...
Podkreślam historyjka nie jest mojego autorstwa. Może nazwiecie mnie wariatką ale lubie takie historyjki. Są wzruszające, a zarazem straszne. A jednak jest w nich coś takiego co zwraca moją uwagę. Są takie... prawdziwe. Nie ma w nich odrobiny fałszu. Nie tak jak z dzisiejszym światem
"Kochanie, wybacz mi, ze nie moglem Cie wesprzec w tych trudnych momentach a tak wiem ze tego potrzebowalas. Chcialem zrobic ci prezent, moje serce juz dla mnie nie bije, ale jestem szczesliwy ze moge ci je dac, ze nadal zyje w Tobie .. Kocham Cie .."
... Ryczę, śliczne. ;] ;*