ďťż

sunsetting

photo

Coraz liczniejsze wypowiedzi i decyzje niemieckich polityków przychylne środowiskom tzw. wypędzonych dowodzą, że polsko-niemieckie pojednanie jest w najlepszym razie kwestią przyszłości, a nie faktem dokonanym jak sugerowali niektórzy entuzjaści zbliżenia pomiędzy Polską a RFN.

Polacy i Niemcy żyją jednak po sąsiedzku - obok siebie, a biorąc pod uwagę członkostwo w Unii Europejskiej można nawet powiedzieć że razem, zaś relacje między sąsiadami powinny być przynajmniej poprawne. Warunkiem poprawnego sąsiedztwa jest wzajemna tolerancja. Warunkiem tolerancji jest zrozumienie, a podstawą zrozumienia jest prawda.

Jest prawdą, że wysiedlenia Niemców z obszarów przyznanych Polsce po Drugiej Wojnie Światowej były dla nich wydarzeniem bolesnym. To prawda, że podczas tych wysiedleń dochodziło do czynów kryminalnych, w których brali udział Polacy. Są to jednak prawdy częściowe, wyrwane z łańcucha przyczyn i skutków. Takie półprawdy, z pewnością nie służą budowaniu konsensu między państwami po obu stronach Odry. O nich zaś mówią najgłośniej niemieckie środowiska tzw. wypędzonych, którym patronuje Erika Steinbach.

Tymczasem nie da się rzetelnie przedstawić problemu wysiedleń Niemców pomijając tragiczne wydarzenia które bezpośrednio je poprzedzały.

Nad ranem 1 września 1939 roku wojska niemieckie wtargnęły na terytorium Polski. O godzinie 4.40 samoloty Luftwaffe rozpoczęły bombardowanie Wielunia, mimo że w miasteczku nie było żadnych jednostek ani obiektów wojskowych. W wyniku nalotów śmierć poniosło 2169 cywilnych mieszkańców, a 70% zabudowy miasta uległo zniszczeniu. Tak rozpoczęła się Druga Wojna Światowa. [1]

Wieluńska tragedia była prologiem krwawej orgii jaką w ciągu prawie sześciu lat wojny i okupacji zgotowali Polakom ich niemieccy sąsiedzi. "Bądźcie bez litości, bądźcie brutalni" - powiedział Adolf Hitler w Obersalzbergu na naradzie dowódców poprzedzającej napaść na Polskę. Niemieccy żołnierze i funkcjonariusze rzetelnie spełniali wolę swojego führera. W celu odwetu i zastraszenia rozstrzeliwali, wieszali, palili żywcem, głodzili na śmierć niewinnych cywilów i jeńców wojennych. [2], [3], [4], [url=http://pl.wikipedia.org/wiki/Podgaje_(województwo_wielkopolskie)][5][/url], [6]

Od pierwszych tygodni wojny gehenna uwięzień i eksterminacji dotknęła polskich działaczy społecznych, politycznych, księży oraz inteligencję. W zatrzymaniach osób z tych środowisk czynnie pomagała mniejszość niemiecka zamieszkująca tereny Rzeczypospolitej. [7]

Niemieccy okupanci wprowadzili dla ludności polskiej głodowe racje żywnościowe w wysokości 400-700 kcal na człowieka dziennie. Ponadto Polacy - w tym dzieci - uwięzieni przez Niemców w obozach lub wywiezieni do Rzeszy byli wykorzystywani do niewolniczej, często wyniszczającej pracy. [url=http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=oai:www.wbc.poznan.pl:68987&from=http://fbc.pionier.net.pl
][S][/url], [8]

Niemcy, tak wyczuleni od 1945 roku na kwestię wypędzeń, nie przejawiali podobnej wrażliwości podczas okupacji Polski. Rodacy Hitlera wysiedlili 2 mln 478 tys. Polaków, przede wszystkim z zachodnich terenów II Rzeczypospolitej wcielonych do Rzeszy Niemieckiej, a także z żyznych terenów Zamojszczyzny. Jednak główna fala wysiedleń miała nastąpić po zwycięstwie Niemiec nad Związkiem Radzieckim. W myśl założeń tzw. generalnego planu wschodniego 80-85% Polaków miało być wówczas wypędzonych na Syberię, gdzie w warunkach narzuconych przez Niemców ulegliby zapewne w ciągu kilku pokoleń fizycznej jak i umysłowej degeneracji. [url=http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=oai:www.wbc.poznan.pl:68987&from=http://fbc.pionier.net.pl
][S][/url], [url=http://pl.wikipedia.org/wiki/Wysiedlenia_Polaków_podczas_II_wojny_światowej
][9][/url]

Niemiecki terror w postaci morderstw, głodu, niewolniczej pracy i wypędzeń ze szczególną brutalnością uderzał w polskich obywateli pochodzenia żydowskiego. Niemcy w swoich planach skazali ich - podobnie jak Żydów ze wszystkich podbitych krajów - na całkowitą biologiczną zagładę, prowadzoną na skalę masową w komorach gazowych i krematoriach Oświęcimia, Majdanka, Treblinki, a także w wielu innych miejscach kaźni. Wstępnym etapem eksterminacji Żydów było wypędzenie i uwięzienie w przeludnionych do granic możliwości gettach. Słabi fizycznie, chorzy, biedni, niezaradni umierali bardzo często już tam. Pozostali oddawali Niemcom za bezcen resztki swojego majątku oraz zdolność do pracy w złudnej nadziei przetrwania w zamkniętych dzielnicach żydowskich. [10]

Jak wynika chociażby ze wspomnianego przykładu Wielunia, przestępcze działania Niemców podczas wojny i okupacji powodowały straty nie tylko w życiu i zdrowiu Polaków, ale również w polskim majątku narodowym. W gruzach legły ważne ośrodki miejskie takie jak Warszawa, Poznań czy Grudziądz. Niemcy spowodowali zniszczenie setek tysięcy budynków i zagród, kilkunastu tysięcy fabryk, setek szpitali, tysięcy szkół oraz wielu innych społecznie ważnych obiektów i instalacji. Nadto okupowane polskie obszary - zwłaszcza Generalne Gubernatorstwo - padły ofiarą rabunkowej gospodarki rolniczej i leśnej podporządkowanej potrzebom machiny wojennej III Rzeszy. Niemieccy łupieżcy ograbili Polskę z milionów sztuk inwentarza i wykarczowali setki tysięcy hektarów lasów.

Przedstawione wyżej w ogromnym skrócie akty niemieckiego barbarzyństwa kosztowały Polskę utratę życia przeszło 6 mln obywateli. Straty materialne Polski spowodowane walką z Niemcami i niemiecką okupacją sięgnęły kwoty 258,4 mld zł przedwojennych, co obecnie stanowi równowartość 956 mld euro. Czyni to Polskę krajem, który w wyniku Drugiej Wojny Światowej poniósł jedne z najwyższych szkód w przeliczeniu na jednego mieszkańca. [url=http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=oai:www.wbc.poznan.pl:68987&from=http://fbc.pionier.net.pl
][S][/url]

Jest oczywiste, że za monstrualne krzywdy wyrządzone przez Niemcy w czasie Drugiej Wojny Światowej Polska i jej obywatele mieli prawo uzyskać odszkodowanie. Przyłączenie do Polski obszarów obecnych Ziem Zachodnich i Północnych było właśnie takim odszkodowaniem i to zaledwie częściowym, co potwierdzają nawet wyliczenia niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV). Z wyceny niemieckich przesiedleńców wynika, że wartość mienia państwowego i prywatnego pozostawionego na terenach przyznanych Polsce wynosiła 428,6 mld marek według wartości tej waluty z 1999 roku. Odpowiada to aktualnie sile nabywczej 571,3 mld euro. Rekompensata w postaci Ziem Zachodnich i Północnych stanowiła więc zaledwie około 60% podanej wyżej kwoty strat materialnych wyrządzonych Polsce przez Niemców. [11]

Trzeba zauważyć, że przytaczana tutaj wysokość strat materialnych dotyczy obszarów przedwojennej Polski, jednak z wyłączeniem ziem, które w trakcie Drugiej Wojny Światowej anektował Związek Radziecki. Zatem takie samo prawo do odszkodowania od Niemiec miałaby Polska także wówczas, gdyby terytorium II Rzeczypospolitej nie obejmowało przedwojennych Kresów Wschodnich. Stąd oczywisty wniosek, że Polacy nie muszą uzasadniać swojego tytułu do przejęcia Ziem Zachodnich i Północnych potrzebą uzyskania rekompensaty za utracone na rzecz Związku Radzieckiego tereny na wschód od linii Curzona. Takie uzasadnienie jest nie tylko niepotrzebne ale również niemoralne, gdyż aprobuje sytuację, w której Niemcy spłacałyby winy popełnione wobec Polski nie przez siebie a przez Związek Radziecki.

Przejęcie przez Polskę obszarów obecnych Ziem Zachodnich i Północnych oraz wysiedlenie stamtąd ludności niemieckiej nastąpiło w wyniku decyzji podjętych przez mocarstwa alianckie na konferencji w Poczdamie (17 lipca - 2 sierpnia 1945 r.). Mocarstwa koalicji antyhitlerowskiej miały prawo do takich rozstrzygnięć w sprawie Niemiec, gdyż na mocy deklaracji berlińskiej z 5 czerwca 1945 roku sprawowały wówczas funkcję niemieckiego suwerena. Postanowienia konferencji poczdamskiej i deklaracji berlińskiej poprzedzone były podpisaniem przez Niemcy dnia 8 maja 1945 roku aktu bezwarunkowej kapitulacji. Ten sposób poddania się oznaczał że Niemcy uznają z góry wszelkie decyzje, jakie będą podjęte w ich sprawie przez alianckie mocarstwa. Dlatego kwestionowanie przez Niemców mocy prawnej ustaleń poczdamskich dotyczących zmiany granic i wysiedleń jest bezprzedmiotowe. [12], [13]

Mocarstwa alianckie postanawiając w Poczdamie o transferze ludności niemieckiej z terenów przyznanych Polsce nie nałożyły na państwo polskie zobowiązania do wypłaty wysiedlanym Niemcom odszkodowań. Zatem żądania rekompensat dla wysiedlonych formułowane przez rewizjonistyczne środowiska niemieckie również nie mają uzasadnienia.

Przyjęty sposób egzekucji należnego Polsce od Niemiec odszkodowania był niewątpliwie rozwiązaniem radykalnym. Państwo niemieckie traciło przecież na rzecz Polski około 21% swojego terytorium z 1937 roku. Wysiedlani z przejmowanych obszarów Niemcy tracili swoją własność prywatną - przede wszystkim nieruchomości, a w wymiarze duchowym swoje strony rodzinne.

Czy obiektywne potrzeby zniszczonej wojną i okupacją Polski zaspokoiłaby łagodniejsza forma spłaty przez Niemcy odszkodowania, na przykład w postaci rocznych rat? Niestety nie. Czy zastosowane wobec Niemców i Niemiec rozwiązania windykacyjne były moralnie dopuszczalne? Biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia - tak. Obie powyższe odpowiedzi wymagają uzasadnienia.

By przekonać się że mniej dotkliwe dla Niemców formy uregulowania długu wobec Polski nie mogły być brane pod uwagę wystarczy odpowiedzieć na pytanie: ile lat trwałaby ratalna spłata odszkodowania stanowiącego równowartość mienia przejętego przez Polskę wraz z Ziemiami Zachodnimi (wspomniana kwota 571,3 mld euro) w wyjątkowo korzystnych dla Niemiec warunkach polityczno-gospodarczych. Owe wyjątkowo korzystne dla Niemiec warunki i sposób spłaty będą określone trzema założeniami.

Założenie pierwsze: po zakończeniu wojny Niemcy pozostają jednolitym państwem, innymi słowy nie dochodzi do podziału Niemiec; państwo to liczy 70 mln mieszkańców.

Założenie drugie: począwszy od 1946 roku Niemcy wytwarzają produkt krajowy brutto o aktualnej równowartości 23,1 tys. euro na osobę, czyli taki jaki w rzeczywistości Republika Federalna Niemiec wypracowała dopiero w roku 1960 (4 946 marek zachodnioniemieckich per capita).

Założenie trzecie: Niemcy przeznaczają corocznie 2% swojego PKB na spłatę odszkodowania dla Polski; 2% PKB na samą tylko Polskę to wbrew pozorom dużo jeżeli uwzględni się, że Niemcy musiały również zadośćuczynić innym poszkodowanym przez nie państwom.

Przy podanych założeniach spłata reparacji równych co do wartości majątkowi jaki przejęła Polska wraz z Ziemiami Zachodnimi zajęłaby Niemcom przeszło 17 lat. Jeżeli tyle czasu wymagałoby ratalne uregulowanie należności wobec Polski w niezwykle korzystnych dla Niemców hipotetycznych okolicznościach, to spłata tym systemem w rzeczywistych warunkach trwałaby jeszcze dłużej. 17 lat albo i więcej by uzyskać istotną rekompensatę to stanowczo zbyt długo dla kraju, któremu agresor zniszczył 38% substancji majątkowej, a w takim właśnie położeniu z winy Niemców znajdowała się powojenna Polska. Ze względu na rozmiar szkód zagrażający cywilizacyjną zapaścią Polska potrzebowała szybkiej pomocy ekonomicznej, jaką praktycznie rzecz biorąc mogła uzyskać jedynie poprzez bezpośrednie przejęcie majątku niemieckiego.

Pozostaje wykazać, że przyłączenie do Polski wschodnich obszarów przedwojennych Niemiec oraz wywłaszczenie i wysiedlenie zamieszkującej tam niemieckiej ludności było rozwiązaniem dopuszczalnym etycznie. Rozważając tę kwestię trzeba pamiętać, że narodowi socjaliści do stycznia 1933 roku zdobywali swoją pozycję w Niemczech na drodze demokratycznej, w wolnych wyborach, w których głosował przecież nie kto inny jak społeczeństwo niemieckie. Kto w sposób wolny podejmuje decyzję - także decyzję wyborczą - ponosi za nią odpowiedzialność. Wobec tego społeczeństwo niemieckie jest odpowiedzialne za tragiczne skutki jakie dla świata i Niemiec przyniosły rządy narodowych socjalistów. Zwłaszcza, że narodowi socjaliści nie byli obcymi przybyszami a Niemcami, którzy żyli i zostali ukształtowani w społeczeństwie niemieckim, byli jego integralną częścią.

Winę społeczeństwa niemieckiego potęguje jego bierność wobec kolejnych aktów hitlerowskiego terroru. Niemcy nie podjęli żadnych zdecydowanych działań, kiedy po pożarze Reichstagu nazistowski reżim odarł ich z demokratycznych praw obywatelskich. Zniesiono wówczas wolność poglądów, zgromadzeń i publikacji oraz zdelegalizowano niehitlerowskie partie polityczne, związki zawodowe i stowarzyszenia. Tym sposobem Niemcy dali się pozbawić demokratycznej kontroli nad swoim państwem. Owe wypadki po dziś dzień służą Niemcom za pretekst do zrzucania z siebie odpowiedzialności za późniejsze wydarzenia, kiedy z tą samą co poprzednio biernością pozwolili się wprząc w kierat nazistowskiej machiny wojennej druzgocącej kolejne państwa i narody - w tym Polskę. "Myśmy nic nie mogli zrobić; myśmy nic nie wiedzieli" - tłumaczą się Niemcy. Kto jednak bez znaczącego oporu, a wręcz skwapliwie daje się zniewolić i wykorzystać do zbrodniczych działań staje się współwinny popełnionych przestępstw. Zwłaszcza jeżeli z apetytem spożywa krwawe kęsy podrzucane przez swego dzierżymordę. [14]

A jak naprawdę było z rzekomą niewiedzą na którą powołują się Niemcy? Niemieccy żołnierze i funkcjonariusze uczestniczący w masowych mordach kobiet, dzieci i starców, nawet jeżeli "tylko wykonywali rozkazy", mieli świadomość, że są to rozkazy zbrodnicze i że państwo, które takie rozkazy wydało siłą rzeczy jest organizacją zbrodniczą. Świadomość popełnianej zbrodni musieli mieć również niemieccy lekarze przeprowadzający siłą eksperymenty medyczne na więźniach obozów koncentracyjnych (np. na polskich więźniarkach w Ravensbrück) kończące się często śmiercią lub kalectwem. [15]

Czy jednak ci Niemcy którzy bezpośrednio nie mordowali, nie okaleczali i nie wydawali zbrodniczych rozkazów wiedzieli tyle samo? Zapewne nie, przynajmniej nie wszyscy. Jednak z zachowanych dokumentów wynika, że kierownictwo i konstruktorzy produkującej piece firmy Topf und Söhne wiedzieli do jakich celów są wykorzystywane zamawiane u nich przez komendanturę Auschwitz wysokowydajne krematoria. Mało tego, inżynierowie Topfa na miejscu nadzorowali montaż i pracę sprzedawanych obozowi urządzeń. Ponadto jeden ze specjalistów tej firmy zaprojektował system wentylacyjny obsługujący komory gazowe w Auschwitz. [16], [17], [18]

Brakiem wiedzy nie może się również zasłaniać znaczna grupa spośród kadry kierowniczej niemieckich fabryk korzystających z pacy więźniów obozów hitlerowskich. Co więcej ci Niemcy - dyrektorzy, inżynierowie, majstrowie - są często współwinni zbrodni, gdyż kierowali więźniów do prac szkodliwych dla zdrowia lub prace takie nadzorowali nie zapewniając im odpowiednich zabezpieczeń. W licznych wypadkach kończyło się to śmiercią, kalectwem lub ciężką chorobą fabryczno-obozowego niewolnika, zwłaszcza że był to przeważnie niewolnik wynędzniały, co musiało się rzucać w oczy jego przemysłowym nadzorcom oraz innym niemieckim pracownikom widującym więźniów. [url=http://www.fabryka.wp24.pl/?sr=!czytaj&id=293&dz=info&x=6&pocz=0&gr=7&PHPSESSID=52b1521f9078753ed9e3][19][/url]

Sygnały, które powinny niepokoić, dotyczące obozów hitlerowskich, docierały nie tylko do personelu współpracujących z obozami fabryk. Mieszkańcy miejscowości w pobliżu "lagrów" byli niejednokrotnie świadkami przemarszów kolumn więźniarskich idących do pacy lub z niej wracających. Widok w jakim stanie znajdują się więźniowie mógł dać niemieckim obserwatorom wiele do myślenia, jednak oni przeważnie myśleć nie chcieli.

A niemieccy rolnicy zatrudniający u siebie zagranicznych - w tym polskich - robotników? Jako ich pracodawcy wiedzieli przecież, że byli to pracownicy przymusowi, i że w związku z tym nie mogli się chociażby zwolnić, czy żądać podwyżki. Oprócz tego niemieccy "bauerzy", podobnie jak przemysł III Rzeszy, wynajmowali do pracy więźniów obozów hitlerowskich, między innymi obozu koncentracyjnego Stutthoff. [20]

Takimi przykładami informacji, które powinny alarmować a były przez Niemców ignorowane można by zapełnić opasłą księgę. Dochodziły one do większości Niemców bezpośrednio lub poprzez opowiadania - na przykład mężów czy synów wysłanych na służbę do Generalnej Guberni.

Przedstawione tutaj fakty wskazują, że na społeczeństwie niemieckim ciążyła wina za nieszczęścia Drugiej Wojny Światowej. Oczywiście nie można w tym wypadku obarczać całej zbiorowości winą w sensie kryminalnym. Grzech społeczeństwa niemieckiego polegał na brzemiennym w tragiczne skutki obywatelskim zaniedbaniu. Ta wina Niemców nałożyła na nich obowiązek materialnego zadośćuczynienia pokrzywdzonym.

Opisane wcześniej wyjątkowo katastrofalne następstwa, jakie przyniosła Polsce niemiecka agresja upoważniały aliantów do przyznania Polsce szczególnych form rekompensaty. Dlatego przejęcie przez Polskę wschodnich terytoriów Niemiec wraz ze znajdującym się tam majątkiem niemieckich obywateli oraz związana z tym akcja wysiedleń były działaniami moralnie usprawiedliwionymi.

Podczas "Dnia stron ojczystych" w sierpniu 2009 roku przewodnicząca Związku Wypędzonych Erika Steinbach powiedziała, iż "z zimnym sercem zacierane jest to, że mieszkańcy Monachium, Hamburga czy Lipska nie zostali wypędzeni, nawet jeśli byli fanatycznymi narodowymi socjalistami, nawet gdy popełnili zbrodnie". W odpowiedzi na zarzut liderki wypędzonych trzeba stwierdzić, że powojenne wysiedlenia były próbą pozytywnej solidarności dla całego narodu niemieckiego. Mieszkańcy obszarów pozostawionych w granicach Niemiec musieli podzielić się z napływającymi wysiedleńcami swoim "heimatem" - również w wymiarze materialnym. Jeżeli dzielili się skąpo, jeżeli solidarności między Niemcami zabrakło, to pretensje w tej kwestii winna Steinbach kierować do własnych rodaków. [21]

Aktywiści środowisk niemieckich wysiedleńców poddając krytyce decyzje poczdamskie powołują się często na "prawo do stron rodzinnych" oraz "święte" prawo własności. Zapominają przy tym, że prawa te nie są bezwarunkowe, podobnie jak większość innych praw przysługujących jednostkom lub społecznościom. [22]

Tak jak obowiązek płacenia przez jednostki i organizacje podatków jest ograniczeniem prawa dysponowania własnością w imię potrzeb służących całej społeczności, tak wysiedlenie Niemców i odebranie im majątków było ograniczeniem "prawa do stron rodzinnych" oraz prawa własności podyktowanym nadrzędną koniecznością wydźwignięcia z zapaści ofiary niemieckiej agresji, jaką była Polska.

Dlatego chybiona jest teza programu CDU i CSU przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku, wygłoszona ustami kanclerz Angeli Merkel według której "Wypędzenia każdego rodzaju muszą zostać potępione na płaszczyźnie międzynarodowej, a naruszone prawa muszą zostać uznane". Jeżeli odczytuje się to przesłanie wprost, to słowom pierwszej damy niemieckiej polityki oczywiście nic nie można zarzucić. Jednak dla nikogo nie ulega wątpliwości, że kanclerz Merkel mówiąc o "wypędzeniach wszelkiego rodzaju" ma na myśli powojenne wysiedlenia Niemców, a to już zmienia postać rzeczy. [23], [24]

Sugerowane przez Merkel uznanie naruszonych praw, w przypadku Niemców wysiedlanych po Drugiej Wojnie Światowej może dotyczyć tylko tych osób, które podczas prowadzonej akcji padły ofiarą przestępstwa, na przykład morderstwa.

Nie ma ścisłych danych na temat liczby przestępstw popełnionych przez Polaków na wysiedlanych Niemcach. Według dr hab. Bogdana Musiała z IPN, podczas wysiedlania Niemców z rąk polskiego aparatu bezpieczeństwa życie straciło kilkanaście tysięcy osób. Wikipedia za Nową Encyklopedią Powszechną PWN podaje, że w administrowanych przez polskie władze obozach przesiedleńczych zmarło 60 tys. Niemców, co jednak nie oznacza że wszystkie te zgony nastąpiły na skutek działań przestępczych. Z założenia, że liczba zabitych przez Polaków Niemców wynosiła 50 tys. wynikałoby, że w ciągu kilkuletniej akcji przesiedleńczej życie z winy Polaków straciło tylu Niemców ilu Polaków ginęło w ciągu siedemnastu dni Drugiej Wojny Światowej. [25], [url=http://pl.wikipedia.org/wiki/Wysiedlenia_Polaków_podczas_II_wojny_światowej][26][/url]

Trzeba zaznaczyć, że w przypadku wysiedleń prowadzonych przez Polaków - odmiennie niż w przypadku przesiedleń organizowanych przez Niemców - przestępstw dopuszczali się przede wszystkim funkcjonariusze władzy która nie miała społecznego poparcia i demokratycznego rodowodu, o czym świadczy tragedia Powstania Warszawskiego i sfałszowane wyniki wyborów w styczniu 1947 roku. Zatem gwałtów poczynionych na Niemcach są winni przede wszystkim stróże komunistycznego systemu przyniesionego do Polski na radzieckich bagnetach.

Istnieje proste rozwiązanie problemu niemieckich wysiedleńców na których Polacy dopuścili się przestępstw, bowiem państwo niemieckie jest w posiadaniu należnych Polsce środków z których można by wypłacić ofiarom lub ich rodzinom odszkodowania. Co to za środki? Jak wykazano, przejęcie wschodnich obszarów Niemiec pokryło 60% strat jakie Niemcy wyrządzili Polsce podczas Drugiej Wojny Światowej. Z pozostałych 40% (384,7 mld euro) Niemcy na pewno nie zwróciły Polsce całości. W każdym razie do oddania pozostało bez wątpienia tyle ile trzeba aby wypłacić wszystkim ofiarom polskich przestępstw lub ich rodzinom milionowe odszkodowania.

Sposobem na zatrzymanie spirali obopólnych polsko-niemieckich żądań materialnych jest podpisanie dwustronnego traktatu o wzajemnej rezygnacji z roszczeń wynikających z Drugiej Wojny Światowej. Premier Kaczyński w 2006 roku złożył władzom niemieckim propozycję podpisania takiego traktatu, jednak została ona przez stronę niemiecką odrzucona. [27]

Negatywne stanowisko Berlina wobec projektu ostatecznego zamknięcia kwestii polsko-niemieckich roszczeń skłania do pytań o intencje jakie kierują twórcami powstającego centrum "Ucieczka, wypędzenie, pojednanie" dokumentującego losy wysiedlanych Niemców. Czy nie chodzi tu czasem o celebrowanie rzekomo niesprawiedliwie doznanych krzywd, a w konsekwencji o zrównanie w oczach opinii społecznej sprawcy wojennego nieszczęścia z jego ofiarami, co dałoby sprawcy tytuł do materialnych roszczeń?

Istotne fakty wskazują, że polsko-niemieckie pojednanie pozostaje na razie tylko mirażem, w którego realność mogą wierzyć jedynie niepoprawne pięknoduchy.


Według mnie, pojednanie z Niemcami będzie możliwe kiedy wygina ludzie pokroju Steinbach. Niemcy rozpoczęły wojnę i muszą się przyzwyczaić ze dostali dwa razy po tyłku. Japonia jakoś przełknęła porażkę i teraz jest jedna z potęg gospodarczych. Poza tym skoro Niemcy tak pragną odzyskać swoje ziemie, nie ma problemu - niech zapłacą za zniszczenia Warszawy i innych miast, zamordowanie 6 mln obywateli Polskich oraz inne reparacje wojenne i zaległy podatek oraz inne opłaty które płacili Polacy po odejściu Niemców. Okaże się ze jeszcze będą musieli dopłacić do interesu. Co do Wielunia - miasto było poligonem dla STUKAS-ów, na którym Luftwaffe ćwiczyło tzw bombardowanie precyzyjne. Ponadto, wcześniej została zaatakowana stacja kolejowa na Przełęczy Jabłonówka - atak został odparty przez WP (źródło http://fakty.interia.pl/h...na,1357936,6036 )
Pojednać to trzeba się mieć z kim! Państwo niemieckie od zawsze rościło sobie pretensje do ziem nie tylko polskich, ale słowiańskich w ogóle. Zawsze szukano jakiegoś pretekstu, by zrobić z tymi narodami "porządek" i do dzisiaj nic się w tym temacie nie zmieniło. Polska nie jest partnerem do poważnej rozmowy, ani dla Niemiec ani dla Rosji, ani jak się okazuje dla żadnego liczącego się mocarstwa z USA włącznie. To smutne, ale do tych "cywilizowanych" narodów tych dociera tylko argumentacja tych, którzy mają realne zaplecze militarne i gospodarcze. Prawda jest taka, że w tej części Europy nie mieliśmy i nie mamy przyjaciół.
Także polityka i wypowiedzi Rosji tylko potwierdzają to co napisałem wcześniej.


"Państwo niemieckie od zawsze rościło sobie pretensje do ziem nie tylko polskich, ale słowiańskich w ogóle. Zawsze szukano jakiegoś pretekstu, by zrobić z tymi narodami "porządek" i do dzisiaj nic się w tym temacie nie zmieniło." tak, nic się nie zmieniło w tym temacie, oddziały niemieckie tylko czekają na rozkaz, żeby zrobić ze słowianami porządek na wschód od odry zupełnie nic się nie zmieniło w tym temacie
Polska jest państwem od zawsze ze wszystkich stron zagrożonym, mającym blisko wrogów i szukającym sobie daleko przyjaciół. W razie problemu czy zagrożenia pokłada się ufność w dziwnych traktatach, sojuszach czy uniach, których skutki praktyczne znamy z historii. W razie problemu pozostaje jeszcze tylko tzw. pospolite ruszenia na skutek którego zawsze niepotrzebnie i bezsensownie, i wcale nie bohatersko tylko głupio ginie mnóstwo Polaków. Bronić się, stawiać warunki, być poważnym partnerem w rozmowach czy negocjacjach może tylko ten kto ma realne zaplecze własne, a nie ten komu wydaje się, że wszyscy go kochają i w razie czego pomogą. Niemcy i Rosja wiedzą o tym i wiedzą również o naszym jak zwykle niezorganizowaniu i braku dosłownie wszystkiego, dlatego wysuwają i będą wysuwać coraz śmielsze i coraz bezczelniejsze roszczenia. W każdym razie, w razie czego nie walczcie tylko uciekajcie, po prostu bohaterstwo bez sprzętu zawsze przegra z technologią, pieniędzmi i rozbudowaną machiną wojenną.
bartek, nie wiem, czy zauważyłeś, ale już się skończyła II wojna światowa... jesteśmy razem z niemcami w UE i nie ma mowy o żadnych "niemieckich roszczeniach" (akcje e. steinbach to nie są niemieckie roszczenia - tak jak akcje lesia bubla czy kazika świtonia to nie jest "polski obciach i wiocha", tylko folklor polityczny. w każdym razie od mniej więcej połowy lat 50-tych wszelkie kwestie roszczeniowe są już dawno uregulowane.
Tak, zauważyłem, że II wojna już się skończyła :wink: , ale pamiętaj, że zawsze żyjemy w czasie równie dobrze po wojennym jak i przedwojennym . Jeśli mówisz, że nie ma już o czymś mowy bo jesteśmy w takiej czy innej unii to dajesz ogromny kredyt zaufania względem odwiecznie agresywnych państw, które to państwa bardzo takie nastawienie i zaufanie lubią. Daj Boże, by coś się w ich polityce zmieniło, ale...
Nie wiem czy wiecie coś już na ten temat, bo była o tym informacja w przedwczorajszych Wiadomościach w TV, a to znalazłem teraz w internecie:

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/24880

Można by to zbyc stwierdzeniem, że to folklor polityczny, ale czy na pewno ? Pamiętacie, że NSDAP gdy zaczynała też nazywano "łobuzami" i nikt nie wierzył by stała się to poważna, nie mówiąc już o dominującej siła polityczna. A Polska cóż - jak zwykle nic.
Ponadto jesteśmy z Niemcami w NATO, więc Niemcy mogą krzyczeć i tylko im to pozostaje. Jedynym zagrożeniem dla Europy w tym momencie jest Rosja i jej ekspansywna polityka polegająca na próbie wskrzeszenia dawnej potęgi ZSSR.
Tak, jak rote_fahne napisał - Steinbach tylko się ośmiesza, a ponadto zamiast zaglądać do nie swojego kurnika mogłaby spojrzeć co ma na swoim podwórku bo jeszcze parę lat i większość obywateli Niemiec będzie się nazywać Abdul Śchmidt.
Cieszy mnie wasz optymizm, obawiam się jednak, że jest on historycznie nieuzasadniony, bo jedynie znów zabezpieczony jedynie traktatami i tym co kto powie. A to zdecydowanie za mało.
a co mamy byc pesymistami? nic nam nie grozi z zachodu. Dla Niemców nieoplacalna jest wojna w dzisiejszych czasach. To nie te czasy w Europie jak na poczatku wieku XX.

Cieszy mnie wasz optymizm, obawiam się jednak, że jest on historycznie nieuzasadniony, bo jedynie znów zabezpieczony jedynie traktatami i tym co kto powie. A to zdecydowanie za mało.
Proponuje Ci bys zaczoł sie zbroic i kazdego napotkanego Niemca gonic w trzy d.....

Cieszy mnie wasz optymizm, obawiam się jednak, że jest on historycznie nieuzasadniony, bo jedynie znów zabezpieczony jedynie traktatami i tym co kto powie. A to zdecydowanie za mało.
Poza tym Bartek w interesie Niemców jest by na wschodzie mieć takiego sąsiada jak Polska, która jest krajem przewidywalnym niż całkowicie nieprzewidywalną Rosję. Ponadto Sojusz Północno-Atlantycki to grupowa ochrona i krajom zachodnim, wbrew temu co mówią wyjątkowo zależy na poszerzaniu NATO w stronę Rosji. W razie konfliktu Rosja-NATO państwa będące wschodnią rubieżą poniosą najcięższe straty gdyż na ich terytorium będą się toczyć najcięższe walki. Taka ciekawostka - ostatnią linią obrony w razie w/w konfliktu jest linia Łaby. Jeśli wroga armia ją przekroczy, żadna konwencjonalna broń jej nie powstrzyma. A jak wiadomo, Łaba płynie przez Niemcy, którym jakoś nie specjalnie zależy by na ich terytorium urządzić sobie ustawkę i w razie agresji ze wschodu szybko zmobilizują swoją Bundeswehre i poślą wspomóc armię Polska na pierwszej lini obrony jaką będzie linia Wisły.
Wiem, ale to smutne Tak czy inaczej postawa krajów ościennych nie wygląda na szczególnie przyjazną i chętną do dialogu. Media wyglądają na zadowolone z faktu, kto kogo polepie po ramieniu na jakimś międzynarodowym szczycie, a nie wywierają nacisku na rezultaty konkretnych działań w temacie obronności czy jakichkolwiek innych. Ciągle tylko pozory i złudzenia.
:-) gdybym wierzył, to powiedziałbym ratuj nas panie... wojna wisi w powietrzu niemiecki junkier czyha na polską ziemię, a niemiecki polityka na wolne miasto danzig oraz ziemię kłodzką
Nie chodzi o to czy wisi czy nie wisi, ale o to, że prowadzeniu bezsensownej polityki i dyplomacji nie ma końca.
tak, tak.
Rote, nie dyskutuj, proszę, przecież Bartek zna się na historii. Przyjdź kiedyś do LOCH i porozmawiaj z jednym, z nauczycieli historii, to wywiedzie Cię Bartku z twojego mylnego pojmowania historii.
Znów widzę religijne opętanie; " nie byłbym takim optymistą" itp, tak, wszyscy na Polaków się czają i tylko czekają na wojnę...
XXI w, Unia Europejska, NATO, ONZ i pomimo błędów ze strony wszystkich tych organizacji, to Bartku nie daj się zwariować...
Możesz podnieść żaluzje w pokoju
:killer2: :killer2: :killer2: :buzka: :buzka: :buzka:
Na dole niemiecka armia składająca się z homo
Straszne nie?
no co ty! najgorsza jest armia holenderska i jej doborowe oddziały złożone z transwestytów i crossdreserów

:) no co ty! najgorsza jest armia holenderska i jej doborowe oddziały złożone z transwestytów i crossdreserów

A najlepsza to Szwajcarska. Ma tylko jedną mała wadę - nigdy nie została wykorzystana w jakimkolwiek konflikcie zbrojnym XX i XXI wieku



:-) gdybym wierzył, to powiedziałbym ratuj nas panie... wojna wisi w powietrzu niemiecki junkier czyha na polską ziemię, a niemiecki polityka na wolne miasto danzig oraz ziemię kłodzką

Na Kotlinę Kłodzką to czyhają ale Czesi. W końcu stoczyliśmy z nimi mała wojenkę zaraz po II WŚ.
No takkkkkkk..!!! Bartek chyba tylko z pośpiechu zapomniał wspomnieć o zagrożeniu mogącym nadejść z południa, z kraju Jana Husa! Ileż to razy - mówiąc po Bartkowemu, "od zawsze" - Czesi grabili i palili Polskę? Że wspomnę tylko o najeździe czeskiej hordy husyckiej na Kłodzko i Bystrzycę.

No takkkkkkk..!!! Bartek chyba tylko z pośpiechu zapomniał wspomnieć o zagrożeniu mogącym nadejść z południa, z kraju Jana Husa! Ileż to razy - mówiąc po Bartkowemu, "od zawsze" - Czesi grabili i palili Polskę? Że wspomnę tylko o najeździe czeskiej hordy husyckiej na Kłodzko i Bystrzycę.
... której priorytetem było: gwałcić, mordować i palić Chociaż każdy z najazdów był taki sam to z czasem zmieniała się tylko kolejność priorytetów
Bartek o tym nie wspomniał, bo z korzyścią dla niego, podczas najazdu husytów kościoły palono, więc pomimo jakiegoś uszczerbku na społeczeństwie bilans wychodzi dodatnio.
To jest właśnie uprawianie historii, bierze się fakt i się go magluje, tylko dlatego, bo jest dla nas niekorzystny, mimo tego, że fakt ten mniej więcej obiektywnie nie jest wcale taki straszny. Z drugiej strony całkiem znienacka zapomina się o sprawach trudnych, czy jakby je nazwać ważnych.

XXI w, Unia Europejska, NATO, ONZ i pomimo błędów ze strony wszystkich tych organizacji, to Bartku nie daj się zwariować...
Możesz podnieść żaluzje w pokoju


Jakbyś trochę wraz z nauczycielem, do którego mnie wysyłasz poczytał o XIX-wiecznych świetlanych zapowiedziach tego jaki pokój i dobrobyt czekają nas w XX wieku, to może wasz optymizm nie był by taki wielki, a tak z braku wiedzy czujecie się bardzo bezpieczni - jak widać historia złudzeń lubi się powtarzać.

Inwazja gejów przypomina w istocie potop szwedzki, bo wszystkie tego typu "wolności" właśnie tam mają na ogół największe przyzwolenie i rozkwit :wink:

Nie, no w ogóle wspaniale, że macie tak dobre samopoczucie ! Ale może coś w tym jest, bo w zasadzie to po co napadać nasz kraj, skoro wszystko co w nim najważniejsze i strategiczne jest już w rękach cudzoziemców ?
wojna się nikomu w europie nie opłaca. takie czasy
Oby... :wink: Stare przysłowie mówi jednak: kto chce pokoju szykuje się do wojny. Zawsze nie zawadzi mieć coś pod ręką :twisted: Zresztą, myślę rote, że nie lubisz awantur (prawda ?), ale na wszelki wypadek ćwiczysz sporty walki, więc zapewne dobrze się w tym temacie rozumiemy. Grunt to profilaktyka tak na małą jak i na większą skalę.
och, akurat nie trafiłeś. interesuje mnie tylko sport, w sumie to brzydzę się przemocą. a co do zbrojeń, to przecież jesteśmy chronieni przez naszych wspaniałych przyjaciół z raju wolności i dobrobytu, sojusznika i doradcę: ju es ej.
rote, czemu nie np. ping-pong ? :lol:

Stare przysłowie mówi jednak: kto chce pokoju szykuje się do wojny.

Drobna poprawka: Si vis pacem, para bellum - Pragniesz pokoju, szykuj się na wojnę
bo ping-pong jest nudny. wolę szachy i boks.
Zacznijmy od tego, że porównywanie wieku XIX i XX w takim kontekście jest śmieszne...
Tak Bartku, Ty wiesz najlepiej i zapewne autorytetem doktor historii dla Ciebie nie jest.
Wiemy egocentryku, wiemy.

bo ping-pong jest nudny. wolę szachy i boks.

Z boksem się zgodzę, ale szachy są straszne, wolę bierki i pchełki - akcja jest bardziej dynamiczna ! :wink:

A co do wszystkich mądrali, doktorów i całej reszty, to przypomnijcie sobie gorączkowe zbiórki na FON i pospolite ruszenie w połowie 1939 r. gdy równie mądrzy co Zerstoren przypuszczali później szturm z w zasadzie gołymi rękami na Niemieckie czołgi. No chyba, że znów o tym nie wiecie. Ja nie wzywam do paniki, ale sytuacja Polski w razie czego jest bardzo podobna do tamtej.


A co do wszystkich mądrali, doktorów i całej reszty, to przypomnijcie sobie gorączkowe zbiórki na FON i pospolite ruszenie w połowie 1939 r. gdy równie mądrzy co Zerstoren przypuszczali później szturm z w zasadzie gołymi rękami na Niemieckie czołgi. No chyba, że znów o tym nie wiecie. Ja nie wzywam do paniki, ale sytuacja Polski w razie czego jest bardzo podobna do tamtej.


Co go gołych rąk i atakowania czołgów - przestań oglądać już te niemieckie film propagandowe. Poczytaj trochę faktów historycznych które podają inne źródła. Wiedz, że głównie armia niemiecka miała w zwyczaju zaniżać swoje straty i propagandowo ośmieszać przeciwników, którzy tak naprawdę tymi "gołymi" rękami i szabelkami zadawali ciężkie straty niemieckiej armii.
Nie, sytuacja nie jest podobna...
Bez komentarza.
Nie bardzo rozumiem po co to tyle filozofować. Wy chyba jesteście zawsze na "nie" z założenia lub z niewiedzy. Niemiecki przemysł zbrojeniowy ruszył pełną parą od 1933 r. co dało Niemcom (co prawda nieco złudne) poczucie wyjścia z kryzysu (nie wiem czy wiecie, ale w latach trzydziestych był kryzys na świecie o wiele większy od dzisiejszego), co więcej, dał ludziom pracę i uruchomił przemysł. Były to zresztą główne postulaty NSDAP po dojściu do władzy, by urosnąć w siłę i zakwestionować "krzywdzące Niemcy ograniczenia" Traktatu Wersalskiego. Natomiast Polacy w tamtych latach nie byli realnie przygotowani do przeciwstawienia się takiej potędze, a Polska zaczęła pomału zbierać się do dozbrojenia armii dopiero w połowie 1936 r. zbierając np. na Fundusz Ocalenia Narodowego, natomiast gorączkowe przygotowania miały miejsce dopiero w połowie 1939 roku - dużo za późno. Większość pieniędzy z FON nie została w ogóle wydana FON, a "zaginęła", co stanowi jedną z większych afer tamtych lat. Zatem w porównaniu z Niemcami walczono "gołymi rękami" i nie ma w tym znamion przesady, chyba, że ktoś jak zwykle czegoś nie wie.
Bartek, to Ty nie masz zielonego pojęcia o polskim przemyśle zbrojeniowym tamtych lat.
Dla przykładu:
- karabin przeciwpancerny - nie trafił cały na linie frontu bo był zbyt tajny a ilościowo było go wystarczająco by zatrzymać ofensywę niemiecką
- lekki myśliwiec bombardujący "Karaś" czy bombowiec "Łoś" - jedne z najlepszych samolotów tamtej epoki
Było jeszcze tego od groma. Co do niemieckiego przemysłu zbrojeniowego - on był dopiero w powijakach i Niemcy dopiero się uczyły. Najpotężniejszą armia w tamtym okresie była Armia Czerwona. Niestety jej potęga upadła w momencie gdy wykorzystano manię prześladowczą Stalina.
W 1939 r. to armia polska była w trakcie swojej modernizacji a dokładnie w samym środku. Szacowano, że w 1942 r. uzyska ona pełną zdolność bojową nowoczesnej jak na tamten okres armii. Poza tym główna przyczyna tak słabej organizacji i chaosu był nie kto inny jak przygłupy zwane (p)osłami w rządzie, którzy sprzedawali się na prawo i lewo wszystko utajniając i próbując zrobić z siebie geniuszy strategii. Szczerze mówiąc kto widział w wojnie obronnej koncentrować wojska przy samej granicy, której długość do obrony wynosiła 1680 km zamiast oprzeć ją na linii kilku większych rzek, postawić kilka izolowanych punktów oporu po drodze i zmniejszyć linie obrony do 680 km.
Po co tłumaczyć to Bartkowi?(retoryczne zapytanie)
Przecież wojna idzie, jest kryzys, Niemcy się zbroją i na pewno będą chcieli zbudować u nas autostradę do Wrocławia, w celu szybkiego dojazdu na EURO, polska się nie zgodzi i będzie woja, to wam Bartek chce powiedzieć, a wy co, wy nic, wy się nie znacie. W ogóle Bartek zna się najlepiej w Polsce na historii, co ja mówię, w Polsce, na świecie w ogóle, więc proszę, nie piszcie z takim autorytetem.
Przecież wiadomo, że Niemcy chcą Wrocław. Bartek był zapewne w Niemczech, no jak on nie mógł tam być i widział, że te łajdaki, ateiści i pedały mają na tablicach informacyjnych kierunek Breslau, a nie Wrocław. To zamach! Ludzie, wojna!
Niemcy nam żadnej autostrady nie wybudują. Dziś na RMF FM był ciekawy motyw. Polski fragment miał się połączyć z Niemieckim ale utknął 1,5 km od granicy bo ... Polskie prawo zakazuje budowy takich obiektów w strefie przygranicznej. Poza tym poco maja nas atakować, chyba że do tej pory nie zrozumieli słów kanclerza Bismarcka mówiące, że idiotyzmem jest atakować i próbować podbić Polskę. Obywatele wtedy jak nigdy się jednoczą i jako dywersanci nie mają sobie równych. Najlepiej dać Polakom kraj do rządzenia - sami się wybiją.

Zerstoren to zaszalejmy - niech Niemcy oddadzą na ziemie jakie mieliśmy za panowania Bolesława Chrobrego

Co do niemieckiego przemysłu zbrojeniowego - on był dopiero w powijakach i Niemcy dopiero się uczyły. Najpotężniejszą armia w tamtym okresie była Armia Czerwona. Niestety jej potęga upadła w momencie gdy wykorzystano manię prześladowczą Stalina.

Tomczas, pomyśl, czy gdyby armia niemiecka była w powijakach to Niemcy rzuciliby się z taką armią na wojnę całej Europy ?
Druga rzecz, to czy Armia Czerwona była rzeczywiście tak potężna to są wątpliwości. Ilościowo może tak, ale co do uzbrojenia to niekoniecznie. Fakt, że Stalin wtrącał się w politykę generałów i nie dowierzał w niemiecką zdradę, co osłabiło ZSRR, które dało się zaskoczyć i wejść Niemcom w głąb ZSRR. Natomiast z uzbrojeniem u nich nie było najlepiej, o czym świadczą ich straty i wielka pomoc techniczna i żywnościowa z krajów alianckich.
Co do polskiego potencjału, to fakt, że Polacy bronili się w zasadzie przez miesiąc nie pozwala wyciągnąć wniosku o dobrym przygotowaniu i uzbrojeniu, prawda ?

Bartek, w 1933 r. kiedy na świecie osiągnięciem było zrzucenie batalionu piechoty na spadochronach, Armia Czerwona pod Kijowem na manewrach była w stanie zrzucać całe dywizje oraz dokonywała zrzutów lekkich pojazdów pancernych. Inna rzecz, Armia Czerwona posiadała potężne ale wolne czołgi KW-1 i KW-2 oraz szybkie pojazdy opancerzone typu BT. Z czołgiem KW-1 jest taki epizod z bitwy Leningradzkiej. Gdy Niemcy posuwali sie na przód natrafili na uszkodzonego KW-2, który na 48 godzin zatrzymał dywizje zmotoryzowaną. Dwa dni próbowali go zniszczyć, dopiero ściągnięcie 88 mm dział umożliwiło przebicie się. Druga rzecz - popatrz na dysproporcje sił, Niemcy o takiej ilości czołgów, piechoty czy samolotów jakie zostały skoncentrowane na linii granicznej ustalonej w pakcie Ribbentrop-Mołotow mogły pomarzyć. Kolejną kwestia - po co koncentrować siły przy samej granicy kiedy nie ma się zamiaru atakować? Hitler swoim atakiem wyprzedził nieuniknione. Poza tym jest takie stare powiedzenie - gdy gromadzisz armie, wykorzystaj ją do celu w jakim została stworzona, w przeciwnym razie zacznie gnić od środka aż w końcu przestanie istnieć. Hitler to wykorzystał. Stalin był gotowy do ataku na Europe już na parę lat przed 1939 tylko czekał na dogodną sytuacje (takie jak patrz przyczyny wybuchu I WŚ bądź sytuacje które spowodowały dołączenie USA do I i II WŚ), musiał mieć tzw. "podkładkę" która usprawiedliwiała jego uderzenie na Zachód. Niemcy go uprzedziły robiąc czystki w Armii Czerwonej i w ten sposób za jednym zamachem pozbyli się doświadczonych dowódców, oficerów i żołnierzy innych specjalności co spowodowało, że w Armii Czerwonej zapanował chaos a sam struktura istniała tylko na papierze.
Kolejny mit o wielkiej Armii Niemieckiej - gdy Zachodnie wojska wkroczyły od zachodu na swej drodze zastałyby 2-3 dywizje kiepsko wyszkolonej i wyposażonej piechoty, tzw. Volkssturm-u, który łatwo by rozbili. Hitler nie miałby innego wyjścia jak się wycofać, gdyż wszystkie jego siły lądowe oraz powietrzne walczyły w tym czasie w Polsce. Można rzec, że armia niemiecka nie była tak potężna jak się wydawała skoro Niemcy rzuciły wszystkie swoje siły, łącznie z odwodami - dobra organizacja obrony w 1939 r i można było ją zatrzymać a nawet odepchnąć. Tylko jak wspomniałem wyżej, zamiast bronic 680 km granicy na liniach dużych rzek, zdecydowano się na obronę 1680 km na praktycznie równym terenie, co skutkowało dosyć dużym rozproszeniem i ułatwiało Niemcom łatwe okrążanie polskich sił.

Za zaborami tęsknoty nie mam, ale to prawda co powiedział Bismarck. Polacy w czasie zagrożenia jak nigdy potrafią się zjednoczyć i wspólnie połączyć siły w walce ale gdy zagrożenie minie, tłuką się między sobą nie miłosiernie.
Co się tyczy mojej wypowiedzi, to proszę potraktować ją ironicznie. Oczywistością jest fakt, że Niemcy nic nam budować nie będą, nie mniej jednak chciałem pokazać pewien mechanizm-schemat myślenia Bartka.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kazimierz.htw.pl